Prawie przeprowadzeni
Jeszcze nie do końca, bo jeszcze nie ma końca miesiąca. Dodatkowo nie ma podłogi na górze (dziś się właśnie kładzie, podobno śliczna!), co skutkuje tym, że bus wyładowany po sam dach przewiózł wczoraj nasz dobytek i zostawił go na środku salonu. Tzn. nie bus zostawił, a jego operatorzy: mąż, kuzyn i siostrzeniec męża – cała męska część rodziny stacjonującej w okolicy Nanosili się panowie, nie ma co. A ja się napakowałam, jak nigdy w życiu. Nie wiedziałam, że na 34 m2 można zgromadzić aż tyle rzeczy
Zdjęcia są – zapraszam do oglądania galerii. Nie mam jak ich tutaj zamieścić, brak dostępu do Picasy. Można podziwiać kuchnię. Dziś postaram się obfotografować resztę zmian godnych uwagi i też się w wolnej chwili podzielę, a co!
Dziś planujemy pierwszą noc w nowym domu. Wiem, późno. Wszyscy nocują na etapie SSO albo tuż po oknach. A my z kilkumiesięcznym bobasem nie mieliśmy takiej możliwości. Za to jaka wyczekana ta noc! I będzie i na własnym łóżku, i będzie się można wykąpać pod własnym prysznicem i zrobić śniadanie w nowej kuchni (ślicznej, przyznacie:)...
Ok, koniec tych zachwytów. Mieszkanie dostaje w środę nowego lokatora, a wygląda jak po wybuchu atomowym, trzeba coś z nim zrobić. Dodatkowo lista "do zrobienia" wcale się tak bardzo nie skróciła. A jeszcze dziś panowie wystartowali z elewacją i też już trzeba powoli myśleć nad kolorem tynku! Jakieś propozycje?
3 komentarze
Rekomendowane komentarze