Dziennik - Dom pod Modrzewiem
Nie pisałam prawie miesiąc. Nie byłam w stanie zaglądać do dziennika. Miało się budować, a tu na działce nic się nie dzieje. Taka ładna pogoda - mury by już stały . Ale od początku. Na naszego murarza czekaliśmy i czekaliśmy. Ciągle dawał nam inny termin rozpoczęcia prac bo musiał coś dokończyć, ktoś go o coś poprosił itp. Miarka się przebrała, gdy w umówionym terminie (ostatecznym) nie pojawił się na budowie, nie odbierał telefonów. Mąż pojechał do jego domu, zastał żonę i ta natychmiast się z nim połączyła. Zostało nam tylko zrezygnować z jego usług. Okazało się, że trzyma kilka srok za ogon, jest niesłowny. Ja byłam zrezygnowana. Poszukiwania murarza rozpoczęły sie na nowo. Ale kto podejmie się roboty pod koniec roku? Czy wogóle coś zaczynać - materiały już kupione - czy zrobić stan zero i czekać do wiosny? Po kilku rozmowach z polecenia udało nam się dogadać z jednym panem, który może wejść na plac od 9 października. Zobaczymy co się da zrobić teraz wszystko zależy od pogody. Jakoś nie układa nam się ta nasza budowa. Mam nadzieję, że teraz coś nam drgnie na działce. Nie chcę zapeszać.
Z dobrych informacji zakończyłam lekcje teoretyczne na prawko. Właśnie dziś zdałam egzamin wewnętrzny. Od przyszłego tygodnia ruszam na miasto. Pozdrawiam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia