Jak to w urzędach...
...za każdym razem każą dzwonić "kiedyśtam". W środę kazali dzwonić w poniedziałek. W poniedziałek okazało się, że mamy dzwonić w czwartek. I tak to się toczy, a czas od złożenia wniosku mija. Jak będzie trzeba coś donieść to przepada i od nowa nalicza się 30 dni. Chyba jestem na to przygotowana.
Za to pozytywna informacja z dzisiaj: w końcu udało się dodzwonić do Starostwo ws. projektu przyłącza energii (bo czekaliśmy na zatwierdzenie). Okazało się, że numer telefonu, który dostaliśmy do kontaktu jest konsekwentnie olewany i nikt telefonu nie odbiera. Ale tutaj wykazał się Jurek, który wyszukał gdzieś jakiś inny numer do tego samego działu i Pan informacji udzielił z miejsca. Co więcej - papier leży od 7 sierpnia i czeka na odebranie! Gościu, który robił projekt był w szoku, że tak szybko to poszło i w dodatku obiecał, że jutro dokumenty odbierze i załatwi wszystko w gminie. Może nie będzie tak źle? Może jednak moja wizja tego, że dom już stoi, ale prądu nie ma (dlatego nie można w nim jeszcze zamieszkać) się nie spełni? OBY!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia