Dziennik - Dom pod Modrzewiem
Dziasiaj musiałam wstać raniutko i jechać na budowę. Mieliśmy mały maratonik spotkań. Pierwszy na działce pojawił się architekt wnętrz. Obejrzał sobie parter, poddasze. Zadał mnóstwo pytań typu co byśmy chcieli, co lubimy, gdzie co ma być itp. Umówił się z nami po świętach, na wstępny szkic. Zobaczymy co nam zaproponuje. Potem przyjechał pan od okien - mierzył wszystkie okna i pytał się jak mają się otwierać (po ludzku, z której strony ma być klamka ). Ostatnim gościem był pan elektryk. Dogadaliśmy się wstępnie z panem - już nie będziemy szukać.
Jak wstało słoneczko zaczęliśmy sprzątać naszą posiadłość. Roboty było trochę - zbieraliśmy deski, sprzątaliśmy gruz, i inne resztki. Na święta porządki zrobione .
A na budowie dwa kominy wymurowane, został jeszcze jeden. Panowie od dachu zwieźli łaty i kontrłaty. Podocinali sobie deseczki i od poniedziałku wskakują na daszek.
Zdjęć nie mam. Następne informacje za tydzień (ten mój dziennik to nie dziennik tylko tygodnik ). Pozdrawiam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia