Ja grab, ja grab! Odbiór!
Wszyscy mówią, że aby stać się prawdziwym mężczyzną, trzeba zasadzić drzewo (nasadziłem się ich już w życiu trochę), spłodzić syna (mam dwóch) i wybudować dom (work in progress). Moim zdaniem zdecydowanie bardziej męskim wyzwaniem od zasadzenia drzewa jest proces całkowicie odwrotny, czyli drzewa wycięcie.
Gdy kupowaliśmy działkę, mieliśmy na jej krańcu pięknego, zielonego graba. Niestety jak już zaczęliśmy budowę, to grab nie wykazywał oznak życia.
Potwierdził to jakiś wykwalifikowany urzędnik, który w pozwoleniu na wycięcie zaznaczył, że grab nasz "nie rokuje już dalszej odnowy biologicznej".
Na zdjęciu grab wygląda niegroźnie. Na żywo, z daleka również. Wszyscy twierdzili, że to w sumie pikuś. Jednak z bliska nie wyglądało to tak kolorowo. 2 główne pnie zrośnięte ze sobą i mnóstwo konarów po bokach. Drzewo metr od płotu, a 5 metrów dalej dom sąsiadów.
W ramach oswojenia się z moim grabem postanowiłem go nieco ogolić. Ścinałem konar po konarze, aż zostały 2 główne pnie. Pikawa mi przyspieszyła jak ścinałem konar wiszący nad płotem i działką sąsiadów, ale podołałem. Opuściłem go powoli na linie i jedyna strata, to mały wiatraczek młodego sąsiada, który był przytwierdzony do płotu. Niesamowita jest masa tego tworu. Jednego tego konaru nie byłem w stanie sam podnieść.
Po kilku weekendach ręcznego golenia zostało mi to:
Zastanawiałem się, czy wynająć kogoś do ścięcia tego drzewa, czy jednak spróbować własnymi siłami. Zawsze to taniej. Kolega, który ma terenówkę z wyciągarką był już poinformowany, że mogę potrzebować pomocy. Myślę sobie zadzwonię i spytam: - Kuba, pociągniesz mi mojego graba? Czas go w końcu spuścić, bo tak już ładnie go ogoliłem.
Dojrzewałem do tej decyzji, a dziś, gdy poszatkowałem pilarką już wszystkie do tej pory ścięte gałęzie i chciałem ściąć jeszcze jeden konar... przyszedł sąsiad i zaoferował swoją pomoc. Pewnie też myślał, że to pikuś, ale trochę musiał powalczyć ze zrośniętymi pniami. Aż mu paliwa w pile zabrakło Na wszelki wypadek przywiązaliśmy linę do drzewa na wysokości kilku metrów. Pewnie kolega z terenówką i wyciągarką byłby lepszym zabezpieczeniem. Tak sobie myślę, że gdyby to drzewo zaczęło spadać na dom sąsiadów, to by mnie chyba z tą liną z butów wyciągnęło
No ale udało się. Trochę cięcia i grab poległ. Dwóch ludzi bez doświadczenia w ścinaniu drzew ścięło (tak na oko) 15-18 metrowego graba. To był dobry dzień!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia