Miesiąc od zamieszkania
Człowiek myślał, że jak już się przeprowadzi, troszkę się ogarnie w nowym domu, to potem już tylko imprezy, parapetówki, zapraszanie sąsiadów, rozpijanie trunków otrzymanych od forumowiczów wizytujących nasz dom, a tu nic z tego. Przez ponad miesiąc miałem 4 wieczorne podejścia do napisania czegoś tu, w dzienniku budowy, ale za każdym razem byłem zbyt zmęczony i nie byłem w stanie wykrzesać z siebie nic.
Mieszkanie
Faktem jest, że to nie nasz dom tak mnie zajął, ale tym razem mieszkanie. Trzeba było je posprzątać, odmalować, wyposażyć i... komuś wynająć. Zatem pierwsze pół miesiąca jeździłem w przeciwnym kierunku niż do tej pory. Rano praca, bo urlop już cały wykorzystałem, a wieczorami i nocami szykowanie mieszkania. Z racji pobudowlanego spustoszenia w portfelu, zdobyłem kolejne sprawności. Nie jest mi już obce szpachlowanie i malowanie ścian, czyszczenie wykładziny oraz samodzielne skręcanie i ustawianie trzydrzwiowych szaf z Ikei na czas. W międzyczasie były jeszcze 2 weekendy, które poświęciłem na sprzątanie śmieci dookoła domu i ładowanie ich do kolejnego kontenera. Z mieszkania natomiast miałem z 20 kursów na śmietnik. Podsumowując - miesiąc bez nawet jednego dnia wolnego. Z 2-3 wieczory zrobiłem sobie częściowo wolne jak już nie dawałem rady robić fizycznie. W zasadzie każdego dnia budziłem się zmęczony. Czasem łapał mnie skurcz w jednej nodze, czasem w drugiej. Raz w obydwu. No ale nie ma co narzekać, bo mieszkanie szybko się wynajęło mimo grudniowego, martwego w tej kwestii okresu. Jedna lokatorka już mieszka. Jej siostra i koleżanka wprowadzają się od pierwszego stycznia.
Święta...
To miał być czas na odpoczynek po batalii z mieszkaniem. Mieliśmy pojechać do moich rodziców i odpocząć od mieszkaniowych/domowych problemów. Byliśmy już spakowani, a tu klops. 1,5 roczny syn idzie do szpitala. Mononukleoza z zapaleniem ucha środkowego. Do Wigilii nie wiedzieliśmy, czy wyjdzie, czy nie. Dla odmiany wszystkie popołudnia i wieczory zacząłem spędzać w szpitalu. Młody wyszedł na święta i ma się lepiej, ale dla odmiany starszy syn ma zapalenie płuc. To co tam się na święta życzyło? Zdrowia, hę?
A jak się mieszka w nowym domu?
Bardzo dobrze. Po tygodniu mieszkania obudziliśmy się w weekendowy poranek i usłyszałem pytanie: zmieniłbyś coś w naszym domu? Nie mogłem znaleźć nic co bym zmienił. Sąsiedzi twierdzą, że po roku na pewno coś znajdę. Aczkolwiek jest jeszcze dużo rzeczy do skończenia, naprawienia, dopracowania.
Z roletami panowie serwisanci walczą. Jedna na piętrze się zacięła, a na dole jak facet przyjechał skopiować pilota do radiowego sterowania, to zaciął silnik. Był przekonany, że się spalił, ale po zdjęciu rolety okazało się, że jednak działa. Tylko po rozmontowaniu panowie serwisanci nie mieli odpowiednich elementów, żeby wszystko poskładać ponownie. Mają się pojawić w nowym roku.
Facet od kuchni ma jakieś problemy ze sobą. Jak już skończy (jeśli kiedyś skończy) to nie omieszkam wpisać go na istniejące czarne listy wykonawców. Na szczęście po skontaktowaniu się bezpośrednio z jego pracownikiem udało nam się "zdobyć" pozostałe fronty szafek, ale wciąż brakuje trochę elementów. Nie mówiąc o szafkach pod umywalki w łazienkach. W górnej wciąż nie mamy umywalek, a w dolnej umywalka jest podparta kijkiem
Długo by wymieniać pozostałe rzeczy. Wciąż aktualizuję swoją listę rzeczy do zrobienia. Z 31 pozycji zrobiłem do tej pory 11. Na razie zostaje 20.
Jakie dalsze plany?
Że tak powiem: nie ma napinki. Mieszkamy i dajemy radę, więc trzeba trochę zwolnić. Przez szybko zapadające ciemności i ogrom innych zajęć i chorób nie umyliśmy jeszcze nawet okien na piętrze.
Zgodnie z zasadą, że przeceniamy to, co możemy zrobić w rok, a nie doceniamy tego, co możemy osiągnąć w 5 lat postanowiłem dać sobie właśnie tyle czasu, aby skończyć (prawie) wszystko. Wiadomo, że przy domu zawsze będzie coś do zrobienia, ale chciałbym aby za 5 lat był już płot, podjazd, balkon, taras, podbitka. Wszystkie poważniejsze, brakujące elementy.
A w najbliższym czasie na pewno powoli będę dłubał kolejne mniejsze rzeczy. Chciałbym zrobić prowizoryczny podjazd do garażu aby wykorzystywać go jeśli spadnie jakiś śnieg. Chciałbym wywieźć złom, który nie zmieścił się do kontenera. Chciałbym powiesić skrzynkę na listy (już kupioną), bo póki co listonosz rzuca listy na ziemię. Chciałbym umieścić numer domu, aby ludzie nie mieli problemów z jego znalezieniem. Jest jeszcze dużo więcej tych "chciałbym".
Z takich ważniejszych "chciałbym" jest jeszcze to, że chciałbym aby w końcu moja rodzina, która mieszka daleko zobaczyła ten mój dom na żywo, a nie tylko na zdjęciach. A potem jeszcze żeby znajomi go ze mną opili. No i sąsiedzi też. I z forumowiczami budującymi Otwarty, którzy nas odwiedzili też by było miło coś wychylić. Ale najpierw nasze dzieci muszą przestać zarażać innych A druga sprawa: skąd na to wszystko wziąć czas?
P.S. Ktoś dociera do końca tak długich wpisów? Mi by się chyba nie chciało takich tasiemców czytać , ale przyznaję bez bicia - piszę to trochę jako pamiętnik, żeby za te 5 lat móc powspominać, jak już skończę wszystko w domu. Za jakiś czas postaram się popełnić kilka bardziej (mam nadzieję) przydatnych wpisów.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze