Daleko od szosy
Po ponad rocznej skrytej obecności na forum, podczytywaniu wielu wspaniałych i szalenie inspirujących dzienników oraz w związku z tym, że budowa w końcu ruszyła postanowiłam popełnić kolejne szaleństwo (bo czyż budowanie się w obecnych czasach to nie szaleństwo?) i założyć swój własny DB.
Ku swojej, zagonionej drugiej połówki i potomnych (syna i córki) pamięci.
Czas tak szybko leci i tyle się dzieje, że bez zapisywania wiele rzeczy umyka, a tak będzie jakaś samodyscyplina i motywacja do utrwalania historii budowy na bieżąco.
Nie ukrywam też, że licze na podpowiedzi i rady bardziej doświadczonych kolegów. Choć może to być dodatkowy stres dla nieopierzonego inwestora, jednak przekonałam się, że wiele budów zostało już w ten sposób uratowanych przed mniejszymi lub większymi błędami. Nie da się wiedzieć ani widzieć wszystkiego.
Nawet jeśli człowiek nie wiadomo jak by się starał.
Tak, że zapraszam serdecznie do komentowania i liczę na konstruktywne uwagi .
Ponieważ obecnie stan budowy to ściany parteru oczekujące na strop będę musiała cofnąć się trochę w przeszłość aby opisać jak do niego doszło, a trochę sie działo!
Ale żeby nie nadwyrężać cierpliwości potencjalnych czytaczy postaram się najpierw spisać większą część historii i wrzucić ja hurtem do dziennika, aby potem z marszu przejść do uaktualniania na bieżąco.
No i jeszcze muszę się nauczyć wrzucać zdjęcia do dziennika - duuże wyzwanie jak dla mnie.
A dlaczego daleko od szosy?
Ano bo buduję sie rzeczywiście daleko od szosy - jakieś 600 m drogą gruntową od starego dziurawego asfaltu, a potem jeszcze 100 m wgłąb pastwiska.
Naprawdę hardcore.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia