Po budowie odkryłam swoją nową pasję...
...nie jest wyjątkowo wymyślna, dotyczy całej rzeszy budujących Otóż ogromną frajdę sprawiają mi prace ogrodowe!
Na początku bladego pojęcia nie miałam, od czego zacząć. Ani nie znałam się na roślinach w kontekście ich wymagań i tego, czy byłoby im u mnie dobrze, ani nie wiedziałam, jak one docelowo wyglądają, bo jednak oglądając mikro-sadzonkę w szkółce ciężko sobie wyobrazić, że za 3 lata to będzie pokaźny krzew, albo za 5 lat z tego patyka wyrośnie spore drzewo.
Dlatego najpierw znalazłam pewną studentkę architektury krajobrazu, której rodzice mają szkółkę roślin. I zleciłam jej rozrysowanie projektu ogrodu. Wiadomo, doświadczenia wielkiego nie miała, ale z pomocą mamy dała radę przynajmniej na tyle, na ile ja wtedy jej pomocy potrzebowałam.
oczywiście, jako, że przygotowanie ziemi, zakup roślin i samo sadzenie było w moich rękach (dosłownie!), trochę to trwało Od pierwszego rysunku do zakończenia nasadzeń minęło 4 lata - ostatni fragment skarpy obsadziłam tej jesieni. Takie są efekty za domem (mam świadomość szkodliwości/niezalecalności włókniny. Mam też tylko dwie ręce, full time job i dwójkę małych dzieci):
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia