Dziennik Dolores
Tuż przed świętami wprowadziliśmy się do własnego domu .
Wieczór wigilijny spędziliśmy przy ogromnej choince i z całą rodziną. Do tego czasu nauczyliśmy się gotować na płycie elektrycznej, opanowaliśmy regulację grzejników elektrycznych, nauczyliśmy się palić w kominku.
Za nami również próba akustyczna. Zabawa sylwestrowa przy zamkniętych oknach w ogóle nie była słyszalna z zewnątrz. Przynajmniej zimą można zaszaleć co w bloku zawsze kończyło się komentarzem sąsiadów.
Nie obyło się bez przygód. Pewnego ranka zabrakło w kranie wody, która sobie zwyczajnie po drodze zamarzła. Zgodnie z projektem rury przebiegają w szkielecie drewnianym na poddaszu, którego nie ogrzewamy. Na szczęście wystarczyło odsłonięty fragment przykryć wełną mineralną. Wtedy naprawdę przestraszyłam się wsi i własnego domu.
Za to z ogromną przyjemnością wybieramy się na spacery. Tu na wsi śnieg jest naprawdę biały. Ludzie ciągną dzieci na sankach za samochodami. Fantastyczne. Jako mieszczuchowi nawet nie przyszło by mi to do głowy.
Gorzej jest w czasie odwilży. Na razie przed domem mamy glinę. To prawie jak bagno. Największe przeżycia mam już za sobą. Zanim doszłam do drzwi wejściowych powciągało mi fleki od obcasów . Dzięki dobrej radzie znajomych mamy sposób na czyste buty. Z domu wychodzimy w torebkach foliowych. Na szczęście tylko do furtki lub samochodu.
I jeszcze pierwsze duże wydatki. Wysokie rachunki za prąd i uzgodnienia do zgłoszenia domu do zamieszkania. A przed nami układanie ścieżek i podjazdów.
Jedno jest pewne własny dom to wielka przyjemność. Nie mogę doczekać się wiosny i pierwszych własnoręcznie zasadzonych roślinek.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia