Adriano Komputero(wa) i dziennik
Czas na wizytę w biurze pani. E.
Tytułem wstępu powiem , że podczas ostatniego spotkania nakreśliłam architektowi zakres zmian do adaptacji mojego projektu. Nie było ich dużo, w zasadzie tylko "kosmetyczne". Przygotowałam się solidnie - spisując po kolei (w/g numerów pomieszczeń) wszystko to, co chciałam, aby poprawił swoim czerwonym pisakiem.
Poszło szybko i gładko, choć najwięcej czasu poświęciłam na wymiar okien w salonie. Kiedy przyszła kolej na zmianę kształtu i położenia tarasu pan architekt bardzo się obruszył : "ale przecież taras może sobie pani zrobić jak pani będzie chciała, w/g indywidalnego projektu. Wygląd tarasu nie musi być teraz zmieniany, bo nie wpłynie to na decyzję o pozwolenie na budowę" Zrobiłam wielkie oczy. Nie kwestionowałam , pomyślałam sobie, że i tak to sprawdzę i zobaczę, czy ma rację
Architekt oczywiście, łagodnie mówiąc - mylił się Zmianę w wyglądzie tarasu powinien zaznaczyć. Przecież projekt budowlany jest nie tylko do uzyskania pozwolenia na budowę, ale powinien służyć budowlańcom, co mi ten taras będą wylewali.
...Zaczęłam się więc zastanawiać jak ma wyglądać mój taras po zmianach. Postanowiłam go rozrysować i sama zaprojektować . Architekt musiałby jedynie wrysować go w mój projekt.
Wygląd ostateczny jest widoczny na planie działki z domem. Tutaj ma on właściwy kształt i wielkość .
Zrobiłam sobie więc wycieczkę (wziąwszy projekt tarasu w teczkę ) Ponieważ biuro p. E jest w innej miejscowości (ok. 35 km), a niestety nie dysponowałam samochodem , musiałam skorzystać z autobusu. Oj ! Jak dawno nie jechałam PKS - em. Jakie było moje zdziwienie, gdy wsiadłam Od razu przypomniały mi się czasy PRL-u (młodsi nie pamiętają). Trzęsący się i śmierdzący benzyną (i nie tylko) autobus, bordowe firaneczki w oknach, przez które i tak nic nie widać bo całe zafajdane błockiem pośniegowym, okrutny hałas silnika i wyświechtane siedzenia Tylko, jedna mała różnica : w tym autobusie nie było wielu pasażerów. Jakieś dwie, czy trzy osoby. Nie można więc tego porównać z minionymi czasami, gdzie ludzie stali na schodkach i ledwo się drzwi domykały. Nie dziwię się więc, że nie inwestują w przejazdy PKS
Dojechałam szczęśliwie ! Pan architekt już na mnie czekał, bo prosiłam by zarezerwował sobie dla mnie czas. Niektóre zmiany były już naniesione, ale nie wszystkie Jeszcze raz wszystko omówiliśmy. Zanotował.
I kiedy sądził, że to już koniec wyjęłam zrobiony przez siebie projekt tarasu. Baaardzo się zdziwił ! Grzecznie, ale stanowczo poprosiłam aby naniósł go w projekt . A on nie dyskutując skserował go sobie i powiedział, że zrobi mi odrębny rysunek do projektu z moim tarasem
Wszystko dokładnie będę miała naniesione, z obliczonym kątem łuku oraz wysokości i szerokości stopni schodów. No i o to mi chodziło !
Ale gdybym nie zadziałała z zaskoczenia to nie wiem, czy miałabym to zrobione. Im się naprawdę nie chce myśleć i idą po najmniejszej lini ...
A więc wycieczka należy do udanych
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia