Adriano Komputero(wa) i dziennik
Otrzymałam wreszcie szacunkową wycenę budowy mojego domku od pana B. Pan B okazał się być słowny, mimo, że data naszego spotkania w celu omówienia szczegółów przesuwała się, ale byłam o tym grzecznie informowana.
Mogłam więc spokojnie odwiedzić i zobaczyć jak radziła sobie jego firma z budową u syna (i synowej) znajomej. Jak wspominałam wcześniej budowa ich domu trwała jeden sezon. Już mieszkają. Chciałam się przyjrzeć czy ściany u nich proste, czy tynki gładkie, dotknąć, porozmawiać o współpracy z firmą i z panem B. Moja "wizytacja" nie stwierdziła widocznych uchybień i niedociągnięć Dowiedziałam się także, że pan B pełnił rolę kierownika, że dowoził pracowników, pilnował ich, załatwiał materiały, a na budowie był codziennie Referencje otrzymał bardzo dobre, a opowieści o nim słuchałam jak bajki
Kosztorys pana B obejmuje stan do zamieszkania, czyli jakby "pod klucz". Nie uwzględniono jednak wartości przyłączy instalacji i osprzętu oraz wartości pokrycia podłóg , okładzin ściennych i białego montażu.
Przełknęłam ślinę, co by mnie nie zatkało, jak zobaczyłam SUMĘ
No to prawda wyszła na jaw ! ... Jejku, na co my się porywamy ? Czy damy radę ? ... Kalkulator poszedł w ruch. Zaczęły się obliczenia, sumowania, spekulacje. Wyszło na plus ! Uff ! Jak dobrze !
Niestety na wycenę pana A wciąż czekam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia