Adriano Komputero(wa) i dziennik
Nareszcie ...
Już myślałam, że nigdy nie doczekam się tej chwili , kiedy zobaczę swój dach w całości. Ło maatko ! Ile to trwało ...
Najpierw zabrakło mi dachówki i musiałam na nią czekać prawie miesiąc . Gdy w końcu dojechała, mój dekarz nie mógł sobie wygospodarować czasu, by mi tą dachówkę położyć .
Wreszcie przyjechał !
Zaledwie dwa dni wystarczyły mu by dokończyć daszek , zrobić obróbki komina , wstawić wyłaz dachowy wraz ze stopniami kominiarskimi i płotkiem przeciwśnieżnym. A więc pracować potrafi, tylko dlaczego aż tyle musiałam wykonać telefonów by raczył to zrobić ?
Ta niesłowność i "zwodzenie" wykończyła mnie .
Najgorsze, że zostało mu jeszcze do wykonania parę drobnych rzeczy i daszek nad wejściem . A zapowiedział, że pojawi się za kilka dni . Czyli znowu sobie poczekam ...
Za to moje majstry, to chłopaki na medal . Jestem pod wrażeniem ich niezdartych sił i zapału do pracy. Moja budowa nie jest przecież jedyną, którą "obsługują". Na suchym prowiancie, w chłodzie i wietrze pracują od rana do późnego wieczora . Nos siny, ręce zgrabiałe, oczy załzawione , włos rozwiany, ale ... twarz uśmiechnięta . Ja dawno bym już padła .
Ponieważ dość szybko robi się teraz ciemno, to panowie rozstawili sobie halogeny na zewnątrz domu , które dają mocne światło i pozwalają im pracować. Tym sposobem robota idzie do przodu
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia