Adriano Komputero(wa) i dziennik
Pogoda jest bardzo łaskawa. Nie pamiętam, by listopad tak szybko mi minął i abym miała tyle energii i zapału. Zwykle o tej porze roku raczej zachowuję się tak jak niedźwiedź (niedźwiedzica ) szykujący się do zimowego snu : powolna, osowiała, bez chęci do działania. A tu proszę - chce mi się żyć! .
Zapewne nie jest to tylko sprawka pogody i słoneczka, które się często przedziera przez chmury i serduszko rozpala, ale MÓJ DOMEK .
Domek, który z dnia na dzień pięknieje i coraz bardziej przypomina domek z moich marzeń . To niesamowite, że robi się do niego coraz bardziej podobny ...
Majstry gonią z robotą, że aż miło. Rano pierwsza ekipa kładzie klinkier (teraz od strony ogrodowej). Po południu, gdy już ciemna noc (godz. 15.00 ) to przy świetle jupiterów druga ekipa kończy ściany zewnętrzne. Mam je ocieplone i okryte warstwą osłonową wykonaną z bloczków. Moje ściany są więc już w całości 3W .
Jednak to nie koniec bowiem majstry przykleili na ścianach siatkę zbrojącą i posmarowali specjalnym klejem. Na razie tylko jeden raz, ale docelowo ma być dwa razy . Wiosną wystarczy, że położę na to tynk cieńkowarstwowy i elewacja będzie gotowa .
Myślę o kolorze budyniu waniliowego. Ta ciepła tonacja ma teraz "wzięcie" i pasuje w zasadzie do każdego domu, więc zapewne na ścianach mojego też będzie dobrze wyglądała
Wielkimi krokami zbliża się odpowiedni moment do wstawienia okien. W zasadzie wszystko już przygotowane i czeka .
A tak w zaufaniu (tylko ciiii...) powiem Wam, że okienka ... tuż, tuż. Nie chcę mówić za głośno , by nie zapeszyć ... ciiii....ciiii ...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia