Willie i jego Dom
Zwykły Dzień
Pobudka.
Jesienny blado mglisty świt.
Zimno. Wilgotno też.
Wilgoć jest niemiłego rodzaju. Wciska się zimnym sygnalizatorem „już tu jestem – Wasza Jesień”
Senne marzenia jeszcze krążą wokół trzeźwiejącego mózgu.
Dziwnie miłe.
Dla równowagi Coś nadciąga nieubłaganie kursem na zderzenie.
Koniec snu. Przyspiesza natłok maili do świadomości. Klocki wskakują na poszczególne miejsca zegarka. Zegarek miga 6,20; 6,40; 6,50......
Oj nie!
Usilnie próbuję zatrzasnąć świadomość razem z oczami. Nie ma mnie jeszcze.
Nie ma jeszcze Pełnego Dnia.
Wyszarpane i Oszukane 15 minut. Mogę leżeć jeszcze z pół godziny jakbym chciał.
Nie chcę. Rankiem Zwykłego Dnia leżenie jest niemiłe. Leżenie oznacza że czas mija bezproduktywnie.
Męczę się tylko Oczekiwaniem.
Męczy mnie ścisk Namolnych myśli „Co najpierw? Co potem? Czy zdążę? Czy tak trzeba? Co wybrać? CO ZAPOMNIAŁEM?????”
Przerzut przez kanion łóżkowy i bezszelestne przeniknięcie drzwi sypialnianych.
O ile Kacper czujnie nie rozpocznie swojej Pobudkowej pieśni „Uż Dzień!!!!” . Wtedy bezszelestne przeniknięcie zamieniam na przerzut karatekowy Kacpra do naszego łoża i wciśnięcie koło PP. Czasem działa. Częściej nie.
Ten tydzień jest specjalniejszy. Filip zapadł na Prawe Ucho więc śpi do Kiedy Tam Chce. A On to lubi. Jak Mama. Jak Tata (kiedyś przynajmniej).
Nie jak Kacper.
Ten to się wrodził w Sam nie wiem Kogo.
Mojego Ojca???? Jedyna znana mi osoba która Nie Lubi spać.
Rano. Lubi popołudniu Czyli........ tak jak Kacper.
Specjalniejszy tydzień to Poranne śmiganie na Paluszkach. Wizyta w łazience, przeskok w Kombinezon Roboczy, dociśnięcie Krawata i już. Nie ma mnie.
Samochody mrużą Spłakane Oczy. Słońce ostre ale nie grzeje......
Chojrak jakiś jestem. Bez Kurtki.....całą Drogę. A na parking będzie ze 62 metry!
Kierunek Wybrzeże! Gdańskie.
Czyli aż za Most Toruński! Dziś jedziemy Dokonać Wyboru . Koramic czy Creaton. Coś czuję że wybraliśmy. Ale Oficjalnie na Głos jeszcze nie wiadomo.
Skądinąd znana Hurtownia Dachowa. Dobrze że przy głównej trasie. Widać przynajmniej że się ją mija.
Bo wjazdu z głównej nie ma. Ani skrętu. Ani nawrotu.
Ładuję się na Trawnik przy Stacji z Droga Benzyną. Na znak protestu przeciwko spiskowi OPEC i PKN nie zatankuję. Zajmę tylko trawnik........... 2 kroki i już Chłonę Widoki.
Zakładki, Esówki, Blachy.
I moje ulubione.
Karpiówki.
Oglądam i oglądam. Kolorowe takie. Nawet fotkę cykam. Dla PP jako dowód rzeczowy.
Pan Miły wygląda co pomóc. Wyłuszczam temat i precyzuje oczekiwania. Pada pytanie o ilość dachu.
400........chyba Zważniałem w oczach Pana. Przynajmniej dałem nadzieję......
Pan na życzenie prezentuje kolory i odcienia. Chyba się nie zna do końca. Ale miły.
Biorę na wzór dwie i zjeżdżam. Decyzja już jest Pewna.
Pan pokazał mi Wiekora. To był nasze Ostatnie Widzenie....... niech żyją Dachy dla Polski! Importowane z Niemiec........
W Pensjonacie wyrobisko w tym tygodniu. Zagarniam Łopatami. Umowa X, umowa Y, Transakcja Z, Prezentacja L, Specyfikacja M. Nie myślę za bardzo bo co zaczynam to Staję.
Po co ja to robię?
Głupie Naiwne Pytanie.
Świat Korporacji ma nieustający Argument.........za to mi Płacą
Komórka nadaje Sygnały. Wylot na Róg Ulic. Pan Jarek co mi lepi Reku. W trakcie dyskusji monetarnej, Komórka piszczy Głosem Pana od Gazu. Dobrze że to Róg Obok.
Niesamowite ile Budowlanych rzeczy można załatwić w promieniu 500 metrów w centrum Wielkiego Miasta....za chwilę będzie tu BB. Po Karpióweczkę i Cegłóweczkę. Wzorcowe egzemplarze do zamówienia.
Poruszamy inne Sympatyczne Tematy.
Szambo też.
Niesympatyczne też ruszamy. Zawalony termin Więźby. BB się upiera że okna zamawiać Bez Czekania na górę. Dzięki ale poczekam. Sicher ist Sicher.
A propos - telefon do Okiennicy. Co robimy? Terminy gonią, zamówienie czeka na pomiary góry. Ok. puszczamy więc sam dół, a górę dopiero jak będzie.........najwyżej Bawolikon zabijemy Dechami. Oj, wziąłbym taką Dechę i pomachał czasem...........Wokół. Ostrożnie. Żeby nie zabić.
Kanapka w pobliskim Super Osiedlowym Markecie. Kiedyś to był Sklep. Kanapki bez zmian.
Druga część Łopatanki. Mija życie.
Może wyjdę już. PP dzwoni z Dobrą Nowiną.
Na budowie nikogo nie ma.
Nic nie mówię. Nie mam żadnych Dobrych Słów pod ręką. Sprawdzę jak Dojadę.
Jadę.
Dziś Korek Malutki. Prosto wedle Świerczków, dwa razy na prawo, raz na lewo, Mostek nad Wisełką, koło Machającego Policjanta, Rondellem w prawo, Dobijam przez FSO i już Wypad na swoje. Dziś jakaś Promocja.
Wszystkiego 30 minut.
Wczoraj to samo 55. Dobrze że Mostu Północnego szybko nie będzie. Jeszcze więcej Ludzi by tu chciało mieszkać..........
Wjeżdżam w Swoim Kierunku. Udaję że nic to, ale Gotuje Mi Się Wywar. Rzut oka – nawet murłata nie dociągnięta do końca......Zanim Jad spłynie dzwonię do BB. Tradycyjnie. Jutro. Dziś strop zalewali na tej drugiej Budowie....
Jestem Spokojny jak Zapadający Zmierzch.
Filip i Kacper walczą z Bułami Deserowymi. PP kontroluje Postępy. Chłopcy biją Aktualny Rekord Przeciągania czasu Deseru. Całusy, śmichy, Chichy. Trochę piany. Cudnie.
Gdzieś Tam mija Dzień. Trochę bajek z dvd, kolacja, kąpiel. Puszczamy Banie z mydła.
No może Dziś trochę potańczę w łazience. Jest taka Ulubiona Filipa Piosenka z cubixa.........z magicznym słowem „przypominasz mi mój Tyłek......” Hit. Kacper też to lubi. A cubixa nawet nie widział.
Zasypianie. Całusy. Trzymanie Ręki. Kacper ma Taką Metodę. Nie bajki, nie piosenki. Po prostu Trzymamy się za rękę. Fajnie.
Pierwsze 15 minut.
Drugie 15 minut Hartuje Człowieka.
Potem już Się śpi
Ja z tego Snu jakoś wychodzę. PP prawie nigdy
Wreszcie Czas na Poważne Dyskusje o Życiu, Pracy, Budowie i Planach. Albo może dvd
Jakoś zaraz Podręczny Zasilacz sygnalizuje Zanik Zasilania. Na resztkach baterii wizyta Łazienkowa.
W przeczołgu do sypialni dorzucam dwudziestą karteczkę na stosik Ważne na Jutro....
Terapia Usypiająca to Miłe Myśli. Takie zupełnie Nieporanne. Marzenia, wyobrażenia, plany.........
Pa.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia