Willie i jego Dom
Dżinn z Butelki
Muszę bardziej uważać co tam z palców spływa na klawiaturę.
Tylko wspomniałem o dobrej robocie 2 miesiące temu i tempo spadło dramatycznie bez zwłoki.
Tylko wspomniałem o korzystnych prognozach pogody i niebo usłużnie i niezwłocznie namoczyło nasze Wnętrzności.
No i wspomniałem ostatnio coś o Pociąganiu...........
Zanim jednak do Trupa dojdziemy........nakreślmy Scenerię, Bohaterów i Intrygę.
SCENA PIERWSZA.
Mła i BB. Stolica w tle.
Wczesne popołudnie dnia pochmurnego acz relatywnie suchego. Relatywizm widoczny w trwającej wilgoci dróg i chodników oraz łamaniu okołokościennym.
Zalakowany w zgrabną firmową kopertę udaję się Kocimi Ruchami na zwyczajowy Róg Ulic Wielkiego Miasta.Spotkanie z BB.
Kocie Ruchy wymagane są w ramach Zapętlania Czasu, albowiem tylko One sprawiają na postronnym obserwatorze wrażenie że wcale Nie Udaję Się na Zewnątrz.
Spotkanie długo odkładane, więc zebrało się PodPunktów. Jak tych Wagonów. Ze Czterdzieści.
A bardziej dokładnie to Jedenaście.
W pierwszym Oficjalne Przypomnienie zaleceń PINa. Żebym potem nie musiał Udawać że wierzę że zapomnieli.
W drugim Instrukcja Murowania. Które boczki pogrubić, które Drzwi zniknąć.
W trzecim Prośba bny Umyślnego Pchnąć jak Mury Ruszą do Góry Poddasza bo musimy Inwestorskim Okiem pomierzyć.
W czwartym lista Co Mi Tam Brak w tej naszej więźbie.
Takie tam Różne w piątym, szóstym i siódmym. A to hydraulik, a to skrzynka prądowa w garażu. A to Papa na marginesie (żeby nie zapomnieć w czasie Omawiania)
Szambo w ósmym. Próbne przepusty kanalizy w ósmym Be.
Alarm w dziewiątym.
Veluxy a Lud Pracujący Miast i Wsi w Dziesiątym.
I jako dyscyplina dodatkowa po Jedenaste - Wskaźnik Ogólnego Poziomu Satysfakcji
I już.
BB jak zwykle słucha w Skupieniu. I zapewnia o Gotowości i Należytej Staranności.
Jak zwykle.
Potem wyjmuje swoje Pytania. Jedno w zasadzie. Kratownica na tarasie.
??!!
Niby rok już się znamy z Projektem. Od Lipca go budujemy. Patrzymy znienacka wieczorami a czasem i w Pracy.
A Kratownicy nie zauważyliśmy.
Piszę w Pluralis Majesticus że by łatwiej było się Usprawiedliwić. Że niby nie sam Tam Patrzyłem. Bo zawsze przecież Ktoś tam obok stoi albo przechodzi.
No i poza tym teraz Taka Moda chyba nastanie w Kraju Na Majesticus. A zwłaszcza na Bliźniakus Pluralis.
Co nie zmienia faktu, że nie zauważyliśmy. A tymczasem Kratownica to cała sterta belek, które według planu należy też porozwieszać pod tarasem żeby im frywolnie wystawały końcówki pod okapem.
W związku ze związkiem Kierownik ma Koncepcję. Ale jaką? BB nie wie, muszę się Stawić Niezwłocznie na Placu i usłyszeć od Autora.
Nie trzeba mi takich rzeczy Dwa Razy powtarzać.
Zanim wróciłem do Pensjonatu, już miałem ustalony Plan Zamienny reszty dnia tak aby Odwiedzić Budowę jeszcze wieczorem. Potem jeszcze tylko kilka Ekscytujących Godzin w zawodzie i już pomknąłem słynnymi Przelotowymi Arteriami Stolicy, dochodząc momentami do 40 kilometrów. Za godzinę.
SCENA DRUGA
Nadal Mła ale i Elementy Ekipy. Stolica w Dalekim Tle.
Budowa wita mnie Niespodzianką. Nie Jedną.
Ciemności jak ta Lala. A w Domu Światełko! Ha?! Czyżby Prądowy Pan powiesił nam już Dom na Kablu???!!!
W biegu wpadam na Kogoś po Ciemku. Sąsiad! Przedstawia swojego Kierownika. Miło mi, ale szukam swojego. Przepraszam że Lecę ale Sąsiad koniecznie chce coś omówić. Dobra, zaraz wracam.
Wpadam naokoło do Kontenera. Ekipa leniwie leży. W zasadzie nie ma tam miejsca na nic innego. A na dworze ciemno. Majster też na dworze, ale nie tym. Pojechał i „zaraz wróci”. Hmmm. Niby uprzedzałem smsowo że będę ok. siódmej........ zaczekam chwilę. Co tu robić w takiej Ciemnicy?
Skorzystam z Okazji.
Pójdę zobaczyć jak tam Prace W Przestrzeni Dachu.
Gdzieś tak w Połowie Kładki Strachu kończy się Tarcie. Zapomniałem że wilgoć i buty z gładką podeszwą. Coś mnie podtrzymało w Ostatniej Chwili. Oglądam się. Ostrożnie.
A to Poczucie Obowiązku! Toż jak bym teraz spadł to hoho, ile bym tematów zawalił
Podfruwam więc Delikatnie do najbliższej krokwi koszowej. I tak wspierając się Dachem brnę do balkonu.
Uf.
Muszę zapamiętać, żeby postawić na dole tabliczkę dla Złodzieja „Tędy po Precjoza!!!”.
O! Sypialnię mamy! Jedną z Trzech docelowych. Widać bo biała cała. Jak to z Ytonga.
Wszedłem, wyszedłem. Popukałem. Zajrzałem do garderoby.
No, no.
Miłe Inwestorskie Uczucie. Jak rośnie tak Inwestorowi w Środku. Oj, miłe.
Ale też za chwilę nadchodzi Skurcz Niepokoju. Pierwszy raz widzę i to niewyraźnie Poddasze w Realu. I sam nie wiem. Czy ta sypialnia to nie za mała. A dla odmiany garderoba za duża???!!!
Po kolejnych Pięciu Przymiarkach jestem pewien. Nadal nie wiem. Trzeba będzie Konsultacji Rodzinnych.
Dobra, schodzimy. Przypomniał mi się Sąsiad. Że czeka.
Usłużna Krokiew Koszowa doprowadza znowu do połowy Trasy. Myślę tu chwilę, wreszcie biorę pod rękę Poczucie Obowiązku i delikatnym Małyszem docieram do Poziomu Zero.
Podchodząc do Domu Sąsiada zauważam Niepokojące Ślady. Nic nie widać. Nic nie słychać. Garaż otwarty na przestrzał. W progu leży Trup.
Podpełzłem bliżej.
A jednak. Sąsiad się wywinął. To tylko Zwój Kabla i Worki.
Może szykuje dla dzieci Niespodziankę na Helloween? W końcu my już Prawie Amerykany i swoje Dzieci też wypuszczamy na Zbiórkę Straszącą.
Na ciało Sąsiada wpadam dopiero za załomem garażu. Żywe. I świecące.
W blasku Potężnej Latary oglądamy Surowy Dom z instalacjami. Fajny. Więcej niż Fajny. Jak Dom. Kabelki, rurki, peszle. Takie tam Cudowne Duperele świadczące o tym że już Można się zadomowić za chwilę. Ech.
Dobrze że ciemno, nie widać jak Nabrzmiewam Zazdrością.
Spotkamy się na Naszym najbliższym Dyżurnym Lunchu to im wygarnę. Bez ogródek. Powiem jak im zazdroszczę....Ustalamy piątek.
I taki Zazdrosny Cały w końcu ląduję z powrotem na Ciemnej Drodze. Czas na Tajemnicę Świecącej Kotłowni.
Zaglądam z jednej. Zaglądam z drugiej. Od garażu zastawione Deskami. Od hallu zasłonięte Folią.
No, no. Ktoś tu sobie Przytulne Gniazdko urządził.
Zaglądam do środka.
BARDZO PRZYTULNE.
Na środku Naszej Kotłowni stoi stół. Na środku stołu stoi Butelka. Niepełna. Pusta prawie. Wzrok mam nadspodziewanie dobry. Nie muszę bliżej podchodzić. Widzę bo wyraźnie świeci lampa na kabelku pociągniętym z dworu.
Poza tym Pusto.
Cofam się do hallu. Wyciągam powoli zza Pazuchy Spluwę. Wiem że za rogiem Czai się On. On chyba nie wie że ja wiem. Ale ja już wiem. Że to On.
Wyskoczył jak Dżinn z Butelki.
Towarzysz Alkohol.
Robię się Zimny i Bezosobowy. Jak Paragraf. Dokładnie Paragraf 12 podpunkt 5 z umowy z BB.
Namierzony Przypadek wpuszczenia Pana A na budowę kosztuje 500 złotych. Każdorazowo.
Zaglądam niezwłocznie do Kontenera. Komunikuję żeby Kolegom od Butelki przekazać Dobrą Nowinę.
Dzwonię do BB. Z tą samą Dobra Nowiną.
Majstra nadal nie ma. Może i lepiej. Zapowiadam re-wizytę za kilka godzin. Razem z Bladym Świtem.
W trakcie jazdy powrotnej Walczę z Wrodzoną Dobrotliwością. Do tej pory ani widu ani słychu ani zapachu nie było. Zimno, ciemno, rodzina daleko. Może i nawet to rozumiem. Ale i tak nie pozwalam.
No i przede wszystkim, to jednak Nasz Dom. Nie życzę sobie żeby się zamienił w okoliczną Remizę.
Ostateczną decyzję co do Płatności Alkoholowej podejmę przy następnej racie. Ale najwyraźniej przyda się Kilka Niespodziewanych Ciemnościowych Inspekcji w najbliższym czasie. ...
SCENA TRZECIA
Mła i Blady Świt. Oraz Majster. Na Stolicę nie patrzę z braku czasu.
Kwaśny Humor nie opuścił mnie do Bladego Świtu. Kwadrans przed siódmą na budowie już Ruch. Panowie jacyś Widocznie Grzeczni dziś, co chwila sypie się „Dzień Dobry” . Majster do dyspozycji. Omawiamy tematy. Kratownica najpierw. Śmieszna sprawa. Kierownik zwraca uwagę że jak nabijemy Teraz to juz potem Nijak się do Krokwi tarasowych nie dostaniemy. A przeciez trzeba bedzie je jakos wykończyć z tej zielonkawej surowości!! Oj. Materiał do przemyślenia. Na razie wstrzymuję Produkcję do Odwołania.
Gdzieś w międzyczasie Majster tłumaczy że Butelka to nie oni. To Ci Nowi.
Nowi to Dekarze co zaczynają Lepić Folię. Coś wolno im idzie. Przez ostatnie Dwa dni przykleiły się Dwa Paski. Pewnie wiało. Aż ich Zawiało.
Ale, ale – Wysokie Sprawy mamy na stropie. Słupy się nazywają. Projektant zamaszyście wyrysował ścianki garderobiane w sypialniach w słupach. Albo na odwrót. W każdym razie słupy 14*14 stoją i ani drgną. Problem w tym że ścianki w tym miejscu to jakoś Dziwnie wypadają. Proporcje spania do garderobiania jak 2 do 3. Ledwo, ledwo na korzyść spania. Przesuńmy więc ścianki. No ale Te Słupy zostają!
Kierownik nie widzi Problemu. Przesuniemy na inne Żebro. Te słupy.
Mimo Brzasku prosto w Oczy coś tam mi się Zapala. Sygnał Ostrzegawczy. Jednominutowe Decyzje to fajne są w książkach (czytałem i stosowałem. Jedną minutę ).
Na Budowie to Nikt Nie Poleca.
Poza Wykonawcą.
Ja wiem że On chce Dobrze. Nie wiem czy dla mnie, ale jemu jakby wszystko jedno. A mi nie.
Te słupy przecież trzymają nasz Wieniec Wszechmocny. A wieniec Piękne Krokwie. A one cały Wielki Dach.
Ajajaj.
Czas ucieka, Kiero czeka, Filip czeka (na dowóz do przedszkola), PP czeka (na opiekunkę), Pensjonat czeka (na podbicie Karty Wejściowej)........ no to się nazywa Praca Na Wysokościach Pod Napięciem!
Napinam się i JUŻ JEST. Męska Decyzja.
Nic nie robić!
A jutro rano zrobimy wizję Lokalną w Pełnym Komitecie Decyzyjnym.
PP już się cieszy.
Na Wczesną Pobudkę
Nie ma to jednak jak odetchnąc Porannym Powietrzem w Górach Poddaszowych z Mężem..........
Finał. Oklaski. Kurtyna.
Październik.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia