Willie i jego Dom
Antresolka Inwestora Nerwosolka
Co mnie kręci w budowaniu?
Są Niezapomniane Chwile. I nadzieja na Więcej.
Pierwszy Sik Kacpra na PP na Placu Budowy.
Pierwszy Skurcz Przerażenia że Się Dzieje.
Pierwszy przyklęk na Poziomie Zero.
Pierwsze oparcie czoła o Ytongową Ścianę.
Pierwsze i ostatnie balansowanie po Garach na stropie przed zalaniem.
Pierwsze Władcze spojrzenie z Wysokości zalanego stropu.
Pierwsza Krokiew.
Pierwsze Bawole Oko.
Pierwsze gonitwy Chłopców pomiędzy pokojami parteru.
Pierwsze Wieczorne Zadumanie na balkonie.
Pierwszy Pełny Kształt Domu z oddali.
Same Pierwsze jakoś wychodzą. A przecież Drugie razy też są fajne. Każdy raz jest miły. Łączy je to że to chwile w których nie ma tam dużo ludzi a jestem ja i Dom. I czasem jeszcze Rodzina.
Choć Oni na razie są nieco w innej roli. Bardziej Zwiedzaczy niż Odkrywaczy.
Odkrywanie Domu zacznie się po zamieszkaniu, kiedy każdy Domownik będzie powoli zapoznawał się z Jasnymi i Ciemnymi Zaułkami. Wydeptywał własne ścieżki. Mościł własne Gniazdko, które ma być Tylko Jego.
Kiedy razem zaczniemy się spotykać Gdzieś Tam.
W Domu.
Nie wiem jeszcze gdzie.
W Salonie? W Kuchni? Na Tarasie ciepłą porą?
W każdym razie gdy Przejmiemy Teren. Wyraźnie oznaczymy że Nasz. Znakami i Czynami.
Zbudujemy Atmosferę.
Zagracimy Wtórnie. Bo Pierwotne zagracenie po przeprowadzce to tylko Wstęp i Tymczasowość. Prawdziwe zagracanie wymaga Czasu i Namysłu. Dopiero po poznaniu Domu wie się gdzie rzucić Ogryzek, a gdzie Dziurawą Skarpetkę. Jak stanąć by Obcy z ulicy nie zobaczył przez Okno. Jak głośno odkręcić Telewizor przy Lewe Głuchsze Ucho też dosłyszało, a reszta Domowników nie wpadła w Popłoch o 2 w nocy.
Wtedy dopiero zacznie się zacierać Wspomnienie.
Wspomnienie jakie próbuję tu Chwycić w Szpony Literackie.
Wszystkiego co mnie Nerwosoli.
Fachowców, Nie Fachowców.
Budowlańców, Przechodniów, Maszyn.
Dyrdymałów i Problemów.
Opóźnień.
Tynków i Okien.
Problemu Wyższości i Pierwszeństwa. Bo drewniane Okna chcą być po Tynkach. Ale z kolei Tynki chcą być przed Mrozami. Mrozy chcą być po Deszczach. A Dach chce być przed Deszczami.
Lipiec nie chciał być przed Kwietniem. Więc zamiast w sierpniu to w listopadzie mam Chłonny Dach. Chłonie co tam z góry Leci. Podobno ta folia wytrzymuje 2 metry słupa wody (widział Kto kiedy taki słup???! ).
Ona może i tak.
Ale ja?!
Czy wytrzymam widok Mokrego Ołaconego Dachu, na który leci Jeszcze?! Bez zastanawiania się Ile to potem będzie schło pod dachówkami?? Hipotetycznymi. Co to BB ma je w przyszłym tygodniu Zacząć. Te same które miesiąc temu zamawiał na „Za Dwa Tygodnie”......
Dla pocieszenia – im dłużej to trwa tym Wolniej reaguję. Znaczy Stres pod Kontrolą.
Bo na początku Rwałem Cyferki z Cyferblatu w telefonie, żeby jak najszybciej wyjaśniać Wszystko. Co widziałem. I co mi się Wydawało. Bardziej chyba nawet te drugie.
A teraz to już jakoś........czasem nawet Pomyślę zanim Spanikuję. A czasem wręcz Odwrotnie – nie pomyślę żeby nie Spanikować.
Organizm się dostosował.
Cieszę się.
Choć to może być Syndrom Wyparcia.
Patrzę na Dom i Nie Zauważam co mnie martwi.
Rozmawiam z Fachowcem i nie rozkładam na 3 Podteksty Jego Intencji.
Cieszę się z widocznych Postępów i nie Szukam Gwałtownie wszelkich Oznak Bylejakości.
Uff.
Można się Zgiąć pod ciężarem Własnego Umysłu!
To znaczy, nie co dzień. Nie Dziś.
Dziś biorę Wolne od Myślenia.
Dziś jest wszak Bożole Nuwo. Święto Młodej Siary. Za to z Francji.
Wypijemy za Dom. I te inne obok które właśnie Powstają.
Za te co stoją to nie. Nie będziemy Osłabiać Siły naszych Życzeń. W końcu one już stoją. Ktoś za nie najwyraźniej wypił rok temu.
Nie zwlekając więc – ponieważ Delegacja Winna już w Drodze na Stolicę pozwolę sobie wznieść Pierwszy Toast.
Po StaroFrancusku podnieśmy tę Młodą Siarę:
NA ZDOROWJA!
........i spokojnego budowania.................
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia