Willie i jego Dom
Tydzień z Głowy
Poniedziałek – 3 tygodnie do Świąt
Pierwszy telefon poranny w sprawie Białego Królika (czyli PrzyŁączy przy Łące ). Przyszło mi do głowy Nagle że skoro mamy zalać instalację c.o. to chyba trzeba tam napuścić cieczy. A woda szumi nadal z 15 metrów od Domu. Do tego za szutrówką, którąśmy funduszami naszych przyszłych sąsiadów zainstalowali ze 2 miesiące temu. Płacili bez Szemrania w podzięce za to że działki teraz mają z Mediami za płotem. Jest więc sprawiedliwość społeczna na świecie.
Jeśli tylko znajdzie się Agenta który tego przypilnuje. Tak jak my.
Papiery wszystkie już mam na medal :) . Nalegam więc na wykonanie Przyłącza. Przygotowany na wykręty, jestem totalnie zaskoczony. Piątek, siódma rano. Zapraszają na pole. Ha. Dobry początek tygodnia!
Zaraz następna, za to spodziewana niespodzianka. Rurarze Pana Klimatycznego zapraszają w środę. Pora standardowa na budowlane wizyty. Siódma. Nasz Klient nasz Zegarek . W Pensjonacie dzieją się Rzeczy Różne w ilościach Tragicznych w tym tygodniu i o ósmej Muszę już być w trasie, więc nie mam zrozumienia dla śpiochów. Nie na mojej budowie.
Tym bardziej że sam słabo teraz sypiam.
PP raportuje że Bramkarz posunął się z Bramą o jeden dzień do przodu. Bliżej Świąt. Za to chce Prezent Pieniężny z wcześniejszą dostawą. Zostawiam cos tam na koniec żeby nie witać przy montażu z pustymi rękami. Resztę przeciskam Internetem do Kont Własnych Bramkarza.
I tyle tych budowlanych radości.
Ach.
Bym zapomniał.
Dekarze mieli być.
Znowu.
Wtorek – Leje Deszcz, Korek stoi, Dusza Krwawi.
Od świtu staram się nie myśleć o dachu. Papa jest. Tak się pocieszam. Ale PodKorowo pytam siebie po raz dwudziesty czwarto tysięczny czemu To Wszystko Leje Się od 20 godzin na moją Folię, Moje Łaty, Moją Papę i Moją Dziurę przy nieobrobionym kominie. Na wszystko tylko nie na Moje Piękne Dachówki. Zaginione w Czasie i Przestrzeni….
PP wszczyna Alarm. Dekarzy brak na Dachu. Akurat zajechała popatrzeć. Zanim wygaśnie Wdzięczny Głos automatycznie wyćwiczonym ruchem Mam w uchu BB.
- Siara!
I wszystko jasne.
BB melduje za 3 minuty.
Są. Rynny lepią. Tej wersji się trzyma. Najwyraźniej Na Tę Chwilę schowali się w baraku. Czyżby przed Deszczem?!
Jedna rzecz tylko z całego dnia mnie Ogrzała.
Powrót w korku śródmiejskim w sprawach Służbowych. Idealna okazja by bez nerw Napawać się Santaną. I Kirkiem. I jakimś bliżej nieznanym Kolegą. Też z gitarą.
Dlaczego to nie trwa Trzydzieści Minut!???
Chyba puszczę Dziesięć razy……..
Środa – gdzieś w Mrocznej Połówce Tygodnia.
Poranne Błoto w pełni. Z każdej strony go mam Nadmiar. Całe szczęście że roboty ogrodnicze jeszcze daleko przed nami. Razem z 2 Kolegami Pana Klimatycznego (w tym Jednym Bratem) smarujemy błotem Kładkę Strachu. Wciąż wywołuje Emocje Przyjezdnych. Mała rzecz. A cieszy.
Koncepcja Orurowania wykuwa się nieco na nowo . Najpierw Fachowcy chcą się rzucić na rozprowadzenie całej instalacji chłodzącej po strychu. Studzę rozgrzane emocje. Najpierw muszą mi pozwolić zrobić strych . Dziś poproszę tylko zatopić rury w ścianach.
W drodze do auta wpadam na Szatański Pomysł. Ponieważ Tynkarzom złowrogo świecą się oczy, wiem że jeśli (a i tak nie dam rady) wpadnę wieczorem to stuknę swoim Podstępnym i Niewdzięcznym Aparatem w świeży tynk.
Proszę więc o Dowody Fotograficzne od Fachowców. W czasach powszechnego Dobrobytu, Nowej Władzy i Światowego Pokoju wszyscy już mają Telefon z Aparatem. Fachowcy też. Obiecują Cyknąć coś na pamiątkę.
Dzień przynosi też wyczekane projekty łazienki od naszej Czarodziejki. Dla mnie Fajowe jak poprzednie. Ale trzeba poczekać na Głos Decyzyjny Pani Minister Spraw Wewnętrznych.
BB dostarcza wreszcie oryginał projektu. Sprawdzam i sprawdzam. O dziwo, na jednej z przedostatnich stron jest Pożądany przez Bank podpis przy pieczęci. No. Niech się cieszą że jest. Bo by Klienta stracili. A może to ja jestem tym co im brakuje do Bonusa……
Do pełni szczęścia Zabieganego Inwestora brakuje tylko telefonu od Zatroskanego Fachowca. Okiennica się odzywa. Akurat w trakcie negocjacji rządowych. Przynajmniej tak je prowadzimy w Pensjonacie w tym tygodniu. Codziennie dwie rundy spotkań. Kierat.
W ramach rozrywki i przerwy toaletowej ubawia mnie po Pachy dyskusja z Fachowcem od Okien co się MNIE PYTA jak on ma okno mocować na naszym balkonie. Spokojnie tłumaczę że ja nawet nie rozumiem wszystkich słów co on do mnie mówi i nie za to mu płacę przecież. Aranżujemy więc spotkanie Okienników z BB i Dekarzem. Jak się nie dogadają to chyba trzeba będzie kogoś wymienić w tej ekipie. Nie chce mi się komentować. I nie mam czasu.
Czwartek – Dżem na Kolację.
Zdecydowanie Najgłośniejszy punkt dnia. Dżem jak zwykle. Zajebisty. Kończą przed północą.
Akurat. Mam czas do pierwszej by powalczyć kompem i podrukować fotki sprzed czasów tynkowych instalacji na parterze. Męczyło mnie to niestety większość koncertu. Jutro wszak wchodzą Gazownicy i Wodniacy.
Zasypiam przed drugą.
Straszna noc. Filip ma koszmary, więc omawiamy je od 3.45 do 4.30. Po 5.15 zanoszę go z powrotem do jego łóżka. W końcu zasypia spokojnie. Ja nie. Moje koszmary rzucają mnie do świtu. Jeden to standardowy – że zaśpię. Od 6.05 co 7 minut sprawdzam czas. Drugi koszmar to wielowątkowa całonocna (czyli mniej więcej czterogodzinna) opowieść o Gazownikach i Poszarpanych Instalacjach pod tynkiem.
Do tego w nocy spadł świeży śnieg.
Wyjątkowo w tym roku mnie denerwuje.
Piątek – dzień zwykle najfajowszy z tygodnia.
Siódma z minutami. Drepczę po polu. Pusto i cicho i ciemnawo. Ekipa BB chwilowo zeszła z budowy. Dekarze grzeją ławę w oczekiwaniu na dachówkę… ..Chodzę więc i oglądam co tam wokół Domu słychać.
Nadjeżdża wreszcie ekipa. Szef całkiem sympatyczny,, od razu łapie za projekt. Ja też. Od razu też wciskam swoje Fotki instalacji. A on przepraszająco wyjaśnia że on tylko Ziemne Roboty . Czyli wykopie co tam trzeba i Skrzynkę Wystawi na Gaz.
Wnętrze kto inny zrobi. Czyli słusznie zarwałem Pół Nocy na drukowanie z wysuszonej drukarki. I drugie pół na wymyślanie wszystkich Plag budowlanych.
Dzwonię do Szefa Szefów. Pyta kiedy robimy Gazociąg Bałtycki Via Kotłownia, Hall i Kuchnia. Jutro, Kochany, jutro! Bo dziś to ja muszę już do Pensjonatu. A jutro przecież Weekend. Idealny czas by umawiać się po siódmej na polu……..
Poruszam temat drogi szutrowej. Chciałbym żeby została w stanie nadającym się na użycie. Zwłaszcza że to głównie moja droga.
Ha.
Tu mnie zjedli.
Mają Kreta.
Jakby ktoś nie wiedział. To takie cudo co się przeżre POD drogą i pociągnie te moją wodę do samego Domu.
Ten Dwudziesty Pierwszy wiek!
Wciąż Mnie zaskakuje. Dziś dla odmiany Pozytywnie.
Weekend – wreszcie?
Kawę przerywa mi Ponury telefon. Wyjątkowo dziś Ekipa Gazociągowa jest już Dużo Przed Ósmą. Wczoraj jakoś nie byli tak wyrywni……jak ja się zerwałem.
Fachowcy dziś wyraźnie z Dwudziestego Wieku. Gdzieś tak pierwsza połowa. Znaczy najwyraźniej zęby zjedli na Rurowaniu Instalacji. Nawet nie chcą zdjęć oglądać. Pogardliwie też zbywają moje pytanie o Cudowną Maszynę co im będzie Pikać jak pod tynkiem namierzy instalację. WYDAWAŁO mi się że takie powinni mieć wyposażenie.
Teraz mi się wydaje że Pikać to mi będzie w czasie tego Kładzenia. Zostaję z nimi popatrzeć na Ręce.
Ciężko się pracuje.
To zestaw Flip i Flap. Ewentualnie Zły Glina, Dobry Glina.
Jeden cały czas Wyraźnie Niezadowolony. Nic mu nie pasuje. Uwagi puszcza mimo uszu. Wybucha oburzeniem na jasną informację żeby na ścianach nie mocować kołków. Trochę się gotuję. Po to właśnie dzwoniłem 2 tygodnie potwierdzać z Szefem. Tyle że najwyraźniej to był inny szef.
Sytuacje ratuje Drugi. Mruga porozumiewawczo okiem żeby się nie przejmować. Z wzajemnych Czułości jasno słychać że pracują ze sobą już ze 20 lat……
Ten wesoły na szczęście jest Szefem. To może tajemnica Ponurego Humoru tego Drugiego?
Okazuje się jednak że można do sufitu kołki mocować.
Podstawowe narzędzia pracy to Młotek, Wiertara i Palnik.
Pojawia się problem. Po odkuciu tynku w rogu do przewiercenia pojawia się Cała Sterta Kabli.
Wiedziałem że tam będą. Przecież mam zdjęcia.
Tylko oni zaskoczeni.
Narada.
Nie Da Się.
Taki tradycyjny tekst Fachowca. Kable tak blisko że nie mogą spawać na łączeniach.
Wespół w zespół odsuwamy więc Planowany Przebieg Rury 10 centymetrów dalej na sufit.
Jeden chodzi i odpukuje mi świeży tynk z rogów, drugi suszy rury i kręci.
Ja tymczasem Pracuję Mózgiem w kuchni. Gdzie rurę puścić.
Się nam Koncepcja urodziła że kuchenka będzie na Półwyspie. I pod oknem. Trzeba więć rurę jakos podprowadzić. Po dyskusjach z Fachowcami wyznaczamy poziom. Mierzę Trzy razy. Zaznaczam.
Idę wreszcie Rodzinę zobaczyć. W końcu weekend.
Już Dwa kroki za garażem słyszę że Fachowcy tylko przy mnie tacy Kulturalni byli. Do siebie gadają Tylko po Ludzku.
W domu krótka pogawędka z PP o postępach prac. I nagle.
Spada stamtąd gdzie zwykle Bywa.
Z Nienacka.
Kryzys Małżeński na tle Budowlanym.
Bo mi się wydaje że rury Ok., PP się wydaje że Zupełnie nie. Obojgu nam się wydaje że Wiemy Różne Sprzeczne Rzeczy. Mogę zrobić tylko jedno.
Wpadam w panikę.
Tego koszmaru jeszcze nie miałem. Tam właśnie fachowcy kończą, a my tu Walczymy o Właściwą Koncepcję.
W końcu PP wpada na Salomonową Decyzję. Konsultacja z Ekspertem. Czarodziejka Ewa na telefonie spokojnie tłumaczy co Można a Co się Da. Ja na końcu pytam tylko o Męskie Rzeczy. Wymiary. PP uzgadnia Azymut. W pędzie już lecę na sygnale do Flipa i Flapa.
Oczywiście że zdążyli już przebić tak jak było uzgodnione.
Na szczęście uzgodnienia PP z Ewą pozwalają skorygować położenie zaworu w sposób Dający Jeszcze Nadzieję na Szafki Kuchenne.
Ech ta PP
Prawdziwie Ministerialna Głowa. Wie że najważniejszy jest Właściwy Doradca. Kryzys rozwiązany.
Ale chyba musimy więcej omawiać PRZED wpuszczaniem kolejnych ekip do Domu.
Czuję Dziwne Emocje.
I Tak przy Okazji - Nic nie rozumiem.
Budowałem do tej pory sobie spokojnie. Nerwów ubywało, budowli przybywało.
A teraz Coś Szlag Trafił.
Budowli nie przybywa. Nerwów za to wali Szerokim Strumieniem. Rwącym.
Rwie mnie po nocach i świtaniem.
Myślałem że Dużych Chłopców to już nie rusza.
A jednak.
To wciąż działa.
Magia Świąt!
W tym roku Prezent ma być Wielki jak Dom. Dom w Stanie Wskazującym na Surowy Zamknięty.
Czyli Radość Największa. Tyle że wyjątkowo znam Mikołaja. Wyjątkowo dobrze go znam. Jak samego siebie.
I już wiem jaka to cholernie Ciężka Logistyczna Robota…
Za to Pierwszy Prezent od Świętego dostałem wcześniej w tym roku!
Święty przybrał tym razem postać Teścia.
W zupełnie Cudowny i Świąteczny sposób wyczarował moje Skasowane zdjęcia! Użył Skomplikowanych Świątecznych Zaklęć i wyciągnął z karty Złego Aparatu to co Tam Wcześniej było!
I nareszcie mogę się Do Woli Napawać przebiegami Zbychowych kabelków i zastanawiać czy Trafili tymi rurkami od Klimy w Alarm czy nie.
Trafili, Nie trafili.
Trafili. Nie trafili.........
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia