Willie i jego Dom
D Day (s)
Tak się czuł Eisenhower. Też. Brzemię Dowódców.
Noc przed bitwą.
Noc przed montażem.
Ja przynajmniej Różnicy nie zauważyłem. Spać jakoś nie mogłem.
Za 3 dni Święta. Były wtedy. Bo dziś to już Po. Niestety.
Zawsze ten sam problem ze Świętami. Idą, idą , idą. I to trwa. A potem to mrugnięcie powiekami i już. Po.
Ale od początku.
Nie była to miła noc Oczekiwania. Zupełnie jakbym znowu Budowę zaczynał. A przecież to tylko Zamykanie Domu. Trzeba było wcześniej skoordynować Kilka Spraw. Przede wszystkim Produkty Zamykające czyli Okna+Drzwi. Brama na garaż. Następnie Zbycha Mobilną Ekipę Alarmującą. Od razu też Pana Monitora z Dojeżdżającymi Strażnikami Dobytku. No i BB, żeby czuwał ogólnie nad całością. Drobiazg.
Ostateczna data potwierdzona ze wszystkimi. Pozostało tylko Oczekiwanie.
D Day 1.
Ranek jednak nadszedł. Ja do Pensjonatu. Nie można było inaczej. Serce się wyrywało, ale Pensjodawca był nieubłagany. Akurat tego dnia nie mogłem nie być. Urlop dopiero na następny dzień przewidziany.
Czekałem na jakiekolwiek informacje z Frontu Robót. Bo Plan jest zawsze Dopięty, Przemyślany i Dopieszczony. Tylko życie jest Nieliniowe i się nie chce dopasować. Uparcie.
Długo nie czekałem.
Z samego rana odezwali się Garażowcy. Gdzie jest Dom do tej Bramy? Wyjaśniłem i chyba dojechali. Zapadła w każdym razie cisza w eterze.
Potem Zbych zadzwonił z Dziwnym Pytaniem. Którędy do Domu? Prosiłem o powtórzenie, bo za pierwszym razem nie dotarło. Nie ma wjazdu na ulicę dojazdową - sławetną Składkową szutrówkę!
Dokładnie na wjeżdzie jest Ogromna i Absolutnie Nieprzejezdna Dziura. Dziursko wręcz.
Niemożliwe.
Sam bym tego nie wymyślił w Opcjach „Co może pójść Nie Tak”.
Wymyśliła więc usłużna Gmina. Akurat (akurat! ) Tego Dnia zaczęli kopać na naszym wjeździe podkop pod kostkę którą kładą już któryś tydzień od Trasy Toruńskiej.
I przez 2 dni jedyny dojazd jaki był to Polna Droga na Północy Kraju. Czyli jakieś 100 metrów dalej. Normalnie bardzo Marnie przejezdna. Na szczęście dowiozło nieco śniegu i mrozu więc wszyscy dali radę przejechać.
Nie tak od razu, oczywiście. Każdy musiał się choć raz zakopać.
Ale jednak dotarli.
Pomyślałem sobie kilka rzeczy o kilku rzeczach . Potem powtórzyłem Magiczną Formułę. Starodawna, ale tym bardziej Prawdziwa.
Panie, daj mi siłę bym mógł zmienić rzeczy które dadzą się zmienić.
Cierpliwość bym pogodził się z tymi których zmienić się nie da.
I Rozum bym odróżnił pierwsze od drugich.
Dziura w drodze była ewidentnie z kategorii Drugich. Na szczęście Najcięższy Towar czyli Okna – przejechały z rana zanim Gminna Kopara Okopała się na wjeździe w pozycji bojowej. Wybitnie pomogło mi to znaleźć Cierpliwość żeby się pogodzić z Zadziwiającym Faktem Przypadkowej Zbieżności. Bo inaczej chybabym się Rozpękł z tego ataku Uczuć!
Potem zadzwoniła PP przed południem. Jedzie na Kontrolę.
Raport kontrolny zawierał Trzy Informacje.
Jedno okno salonowe zamontowane. :)
Drzwi JUŻ wyglądają Niesamowicie, choć nadal są zapakowane i oparte o ścianę.
No i najważniejsze - Ale mamy Kolor!
To akurat podejrzewałem od dawna. Jak się ogląda próbki wielkości pudełka od papierosów, to nie ma takiej siły by się nie zdziwić jak się zobaczy Cały Kawał Okna. Wysondowałem delikatnie czy Szok jest Zwalający z nóg, czy Miły. Na szczęście był Miły. Tym bardziej nie mogłem się doczekać kiedy sam to zobaczę....
A ponieważ pora roku Ciemnawa, to jak zajechałem było już Na Pewno ciemno. W środku tylko nieco światła.
Dwóch Panów w garażu tańczy pod sufitem na kartonach styropianowych.
Zbych akurat wychodzi. Ale zdążył mi pokazać jak działa to nasze Elektroniczne Cudo.
Panowie z garażu nie chcieli wyjść. Mimo że mieli opuścić lokal już Dawno temu. Cóż, ale brama się nie zamyka. W powietrzu wiszą Ciężkie Wyrazy Zadumania – panowie nie wiedzą czemu się nie zamyka. Ja też.
Walczą więc a ja idę sobie do środka żeby nie przeszkadzać. W salonie wszystkie okna założone, w sypialni i kuchni też. Reszta stoi pod ścianami. Ciemno. Niestety niewiele widać. Drzwi oparte o ścianę w hallu. Robię cuda z fleszem od aparatu. PP miała rację. Drzwi już robią wrażenie. Nawet w tej folii.
Późnym wieczorem Panowie odkryli że to jedna fotokomórka złośliwie styka. W zasadzie nie styka. Za karę jedzie z nimi, a do mnie wróci już nowa. Drzwi garażowe wreszcie pracują czyli zamykają się aż do tego miejsca gdzie BB pokazał poziom zero. Załączam więc wszystkie czujki ruchu jakie tylko mam i uciekam. Dekarze mają przykazane Obudzić się jakby wyło. Bo monitoring dopiero jutro podłączymy. W każdym razie pocieszam się że Dekarze mają bliżej.
Pora spać bo przecież jutro część druga D-Day. Przyczółki zdobyte, teraz pora na Opanowanie Całego Terenu.
D Day 2.
Z samego rana telefon. Okiennicy chcą żeby alarm wyłączyć bo do pracy chcą się brać. Pięknie, cieszę się z takiego animuszu. Jednak jak dojeżdżam spotykam tylko jednego Fachowca. Trochę mało żeby dźwigać i montować nasze MałoLekkie okna. Okazuje się że reszta Ekipy wyskoczyła „na max godzinkę” – muszą innemu klientowi drzwi domontować.
Na godzinkę to żaden problem. Tym bardziej że Pan Obecny bierze się za piankowanie więc i tak ma co robić.
Piankowanie mnie męczyło przez ostatnie kilka dni. W nocy mróz schodzi Oficjalnie do minus 5, ale kto go tam wie ile naprawdę jest w polu. Pianka tego nie lubi. Lubi wilgoć i powyżej minus 5.
I dziś wstępna Ulga – jak na zamówienie – wreszcie Odwilż! Zapowiedź na najbliższe 2-3 noce to temperatury powyżej zera. Mam nadzieję że to akurat żeby nasza Pianka nabrała Ciałka.
Pan Fachowiec więc Piankuje. Ja podziwiam wstawione balkony salonowe i kuchnię. Nie wiem co fajniejsze. Balkony że hoho. Jak w projekcie – mamy ich w salonie 10 tafli. Także jest co podziwiać. Kolor też.
NieOficjalnie to była jasno brązowa sosna. Ale żaden producent nie używa tak banalnych prostych nazw. Mamy więc coś co nazwano w wolnym przybliżeniu Diabelska Kieszeń. Albo jakoś tak. Widać nazwa jasny brąz była już Opatentowana
W każdym razie jasne. Wpadające być może w pomarańcz. Nieprzywykłe oko potrzebuje chwili na oswojenie. Zwłaszcza gdy się podejdzie od strony garażu.
Tam się pręży Brama Złoty Dąb.
W porównaniu z oknami to chyba Stary i Dojrzały ten Dąb. Rodzą mi się Poważne Wątpliwości. Czy Bramkarze się nie pomylili z kolorami.......bo przy wyborze jakoś jaśniejszy się wydawał.
Ech te próbki. Ta co prawda miała wielkość szafki, ale nadal........w naturze wszystko jest nieco inne. Ale tak na wszelki wypadek podjadę w wolnej chwili sprawdzić u sprzedawcy czy jego Próbkowy złoty dąb też tak wygląda....
Urlop na D-Day 2 jest w ramach opieki nad dziećmi, dziś bowiem wigilia w przedszkolu. Na następną wizytę budowlaną koło południa więc zabieram Kacpra na sankach. Zakutany jak Bałwanek. Wystawił tylko oczy i trzyma się dzielnie. Ponieważ jest właśnie w fazie Zapoznawania z Piękna Mową Ojczystą ćwiczy namiętnie poprzez opisywanie poszczególnych Czynności jakie robi/zamierza/widzi że ktoś robi. Większość wypowiedzi ma lekko Zawieszającą formę Pytającą czyli wymaga Potwierdzenia. Jakiegokolwiek ale za to musowo. Bo dalej nie pójdzie...Słodziak.
Na budowie Piankowanie skończone. Fachowiec siedzi w aucie i się zastanawia. Zbych siedzi w Kotłowni i też się zastanawia. Co się dzieje?!?!?
Dzieje się Brak ekipy montażowej od okien. Wspomniana godzinka minęła już 2 godziny temu. Dostaję lekkiej Pianki na Usteczkach . Za 2 godziny mamy podłączać monitoring, a połowy okien brak. Zbych nie podłączy czujek do pustych otworów okiennych a czas mija – przecież mieli robić od rana.
Niezwłocznie wylewam Piankę do telefonu. Po drugiej stronie Szef Szefów czyli Sprzedawca. Przeprasza, ekipa miała awarię auta. Są w drodze. Powinni być za godzinkę.
Awaria auta to chyba też Gatunek Drugi. Ale brak mi tym razem Cierpliwości. Mój podstawowy zarzut to fakt że gdyby ekipa nie jechała najpierw do innego klienta to auto by się nie popsuło „po drodze”.
Nie jestem spokojny. Dociera do mnie Magia Logistyki i Łańcucha Dostaw. Majaczy wizja pozostawienia okien bez alarmu na noc. Żeby było fajniej dziś dekarze zjeżdżają na Święta do domu, więc dom zostanie jak Samotny w Polu.
Nie jestem spokojny. W środku kotłuje mi się mały Gejzerek. Zbych pociesza – to po prostu Budowa!
Mimo nadmiaru Uczuć nadal Nic się nie dzieje. Wracam z Kacprem do domu i znowu na Budowę, za chwilę ma pojawić się Pan Monitor.
Ekipy nadal brak.
Jednocześnie jeden z dekarzy przymierza już dechy do zabicia Bawolikonu. Balkon dojedzie w późniejszym terminie, więc musimy zamknąć.
Czas już Tyka. Pan Fachowiec Znacząco popatruje na swój młot. Ja znacząco strzygę okiem na drogę gdzie powinien zaraz pojawić się Pan z nadajnikiem.
Jest!
Udało się według wskazówek telefonicznych przebrnąć przez pole i już się bierze. Krótkie konsultacje ze Zbychem, krótkie poszukiwania Właściwego Prądu i znika na górze żeby Zrobić Swoje.
No tak.
Nie udało się Powstrzymać Fachowca z Młotem. Jak tylko spuściłem go z oczu to rzucił się na Robotę. Deski już równiutko dobite na całym Bawolikonie. Nie ma wyjścia. Pan Monitor będzie musiał użyć otworu na Schody. I nieco Przykrótkiej drabiny. Dzielny jest i sobie poradził. Upewniam się że sygnał popłynie już zaraz. Popłynie.
Super byłoby.
Gdyby nie te okna.
Zbych zaraz opuszcza pomieszczenia. Dekarze zaraz zwijają majdan.
A okienników nie ma. Nawet tego Piankowego. Widać pojechał im pomóc pchać. Szef w telefonie nadal przeprasza i obiecuje że choćby mieli na piechotę dotrzeć to będą dziś.
Jadę na wigilię do przedszkola. Pośpiewam trochę kolęd to może wrócą Ludzkie Uczucia........
Uczucia wróciły razem z Ekipą. Wieczorem.
Trzeba przyznać. Siedzieli aż zrobili. Zaraportowali około 21 że Można Zamykać. I umówili się na jutro. Bo przecież Piankowanie i Pionowanie (nie znałem tego słowa wcześniej). I też przepraszali całą drogę do wyjścia.
Czyli będzie jednak D Day numer 3.
Załączam czujki ruchu i jadę do Domu.
Ale nie jestem spokojny. To chyba syndrom Właścicielski. Dopóki okna były na papierze to jakoś nie docierało. Jak weszły do Domu to nagle uderzyło Obuchem. Teraz to już je mamy. Takie fajne.
A jak spodobają się Komu Innemu też???!!!
Monitoring działa, ale jednak.....
Zaliczyłem tej nocy jeszcze 2 wizytacje z nocnym objeżdżaniem okolicy zanim udało się zasnąć. Śniły mi się same Nieświąteczne Historie...
D Day 3.
PrzedŚwiąteczny Piątek rano – wpuszczam Skruszoną Ekipę do środka, uzgadniam ze Zbychem że dojedzie dziś jeszcze zamontować wszystkie czujki. Jednym okiem popatruję na nasze drzwi. Ale duże! Po włożeniu w otwór jakby jeszcze większe. I pięknie się komponują z Okrągłymi Oczkami po ich obu stronach.
Z godnym podziwu Wyczuciem właśnie wtedy Montażyści raportują Problemy.
Jedno okno balkonowe ewidentnie ma krzywe skrzydła. A drzwi wejściowe mają coś z lakierem od zewnątrz. Widać po dokładnym przyjrzeniu. Jakby folia została po lakierowaniu albo inne cudo. Oni nie wiedzą o co chodzi. Ja tym bardziej.
Będę reklamował.
Dziwnie to brzmi od razu po włożeniu. Bez sensu. Jak mogli to wypuścić z fabryki?
Ale Fakty są właśnie takie.
Panie, daj mi siłę i cierpliwość. W zasadzie cierpliwości Najwięcej potrzebuję. Siłę znajdę sam!
Dobrze że Święta właśnie się zaczynały. Desperacko potrzebowałem tej chwili oddechu.......a Pierwszego Dnia nawet sprawdziłem razem z Filipem że Monitoring rzeczywiście Działa! Bo Zbych siedział twardo w piątek aż założył Wszystko co Tam Miał do Straszenia Zbójów.
Filip jak zobaczył Ekipę Ochronną był przekonany że Panowie przyjechali jednak mnie aresztować , ale po serii zapewnień w końcu zrozumiał że wręcz przeciwnie.
I Natychmiast sam też im przykazał żeby Pilnowali. Śmiertelnie Poważnie.
Też to ma. Syndrom Właściciela
O instalacjach i zaginionym kredycie przy innej okazji........nie mam już cierpliwości w Tym Starym Roku.
Wszystkiego Najlepszego na Nowy Rok a przede wszystkim Szczęśliwego Budowania i Zamieszkania! Każdemu w swoim Wymarzonym Domu.........
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia