Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    10
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    76

M08 Domek Miodków


jsmiodus

556 wyświetleń

powinienem opisać ostatnie 3 dni wczoraj ale już najzwyczajniej nie dałem rady ...

 

 


od początku.

 


czwartek - chłopcy dali żaru i płot urósł w oczach byłem bardzo pod wrażeniem, płot jest równiutki ładnie oprawiony, zabetonowany, brawa, byłem krótko bo już się ściemniło no i chłopaki chcieli odpocząć (zrozumiałe)

 

 


piątek - żaru pracy ciąg dalszy płot rośnie jak na drożdżach, chłopaki już czują nosem weekend, w okolicach południ nadciągnęła inspekcja w osobie szanownych rodziców (moich) z relacji wynika, że się zakręcili posprawdzali co mili sprawdzić, przywieźli co mieli przywieźć, zamówili co uznali że trzeba zamówić (spychacz? o tym dalej), ja wieczorem przyjechałem z tatą i rozliczyłem się z majstrami, płot w piątkowy wieczór wyglądał dostojnie i majestatycznie ... trochę widać było jak tęsknie wyglądał sztachet do przykręcenia ... spoko spoko wszystko będzie, majstrzy pojechali do domu, ja z tatą też zahaczyliśmy o castoramę w celach wiadomych, i usiedliśmy przy kolacji na naradzie wojennej w składzie moja żona (nie widoczny aczkolwiek bardzo istotny wkład w całość inwestycji), moi rodzice i ja, uradziliśmy jaki jest plan działania na kolejny tydzień, położyłem się w błogiej nieświadomości co mnie czeka jutro, przecież jutro mieliśmy trochę posprzątać działkę wyciąć 2 drzewa ot co ... ja miałem pojeździć i pozałatwiać trochę spraw (składy, hurtownie i takie tam)

 

 


sobota - rodzice zerwali się skoro świt i o 8 byli na działce, ja wiedząc, że nadzór jest na miejscu dałem zielone światło żonie w kwestii zakupów i zostałem z najmniejszą z naszych latorośli, żona wróciła ok. 10.20 (szybko się uwinęła) i ja wyrwałem na działkę w te pędy, po dojechaniu na miejsce nie wierzyłem własnym oczom. Zamiast swojskiego pierdolnika do którego już przywykłem ujrzałem odgarniętą z humusu piękną uporządkowaną przestrzeń, na której majestatycznie stoją drzewa ... ufff wszyscy ostro zasuwali, ja zakręciłem się w kwestiach organizacyjno-rozliczeniowych, za około godzinę przyjechała żona z dzieciakami i .... też jej szczęka opadła :). Rodzice + p. Roman z Mariuszem zabrali się z wielką hałdę ściętych krzaków w nadzieji spalenia / pocięcia / przesortowania chociaż części, ponieważ wielkość hałdy robiła wrażenie, ja musiałem polecieć w kilka miejsc (skład budowlany - rozliczyć, studniarze - grrr "porozmawiać po męsku", kupić ekipie jedzenie i zajechać do dekarzy porozmawiać o ofercie na pokrycie). Załatwiłem wszystko oprócz dekarzy (za późno już). Przyjechałem z ciepłą pizza - ekipa już była nieźle zmęczona. Ale hałda wyraźnie mniejsza. Zjedliśmy i zabraliśmy się wspólnie do pracy ale ja jako niezwyczajny fizycznej pracy niewiele po starcie doznałem kontuzji prawego kciuka (który boli mnie do dziś) więc pożytek był ze mnie raczej minimalny. Ku naszemu wspólnemu niedowierzaniu około 16 działka była KOMPLETNIE posprzątana. Przybyła ekipa od ścięcia 2-go drzewa (pierwsze ścieli jak była koparka), pan niczym wiewiórka wszedł na drzewo i je ściął siedząc na nim jednocześnie. Rozliczenie. Rodzice pojechali do domu. Ja jeszcze zostałem by posprzątać i dogasić to co trzeba. Spowrotem byłem około 18. Ale dzisiaj odwalony został KAWAŁ ROBOTY. Dzięki wszystkim zaangażowanym. Zdjęcia za niedługo wrzucę.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...