Dziennik Pelikana
No dzisiaj to był super pracowity dzień. Jestem poprostu padnięta.
Zacznę od wczorajszego popołudnia. Znając swoje plany "sprzedaliśmy" dziecko do mojej siostry na nockę i cały dzionek. Właśnie za chwilkę wróci z wycieczki - był w Górach Świętokrzyskich - Szczęściarz. Natomiast my wzieliśmy się cieżko do pracy.
Domino z całą ekipą w składzie:
1. Tomek
2. Kamil
3. Wojtek
4. Tata (mój teść)
5. ostatni ale najważniejszy Dominik
wzieli się za dalszy ciąg bicia desek na dach. Wczoraj skończyli o 17 za to dzisiaj jeszcze walczą o jest już 17.40. Przykryli sporą połać dachu - ale tak przy okazji ten DACH JEST OGROMNY!!! Porobiłam kilka zdjęć, ale już dzisiaj ich chyba nie wkleje z wycieńczenia
Poważnie to dzisiaj sprzątałam podwórko, powywalałam wszystkie folie. Zebrałam do kupy wszystkie puszki (recyclig się kłania) i rękawiczki których było z 10 par i wiele wiele innych poprostu śmieci. Dalej wszystkie ścinki z desek poukładałam na miejsce a potem biłam gwoździe w deski na dachu - trochę wysoko ale kwestia obycia No i na sam koniec odwiedziła nas moja babcia na budowie. I tu się zaczęło - zagoniła mnie do pracy. Z całeg góry sprzątałyśmy deski, ścinki i tony piachu, gruzu i trocin. Wszystko zniosłam w jednym wiaderku: góra - dół - góra - dół. Ale teraz widać jakie mamy piękne poddasze. Normalnie dywany i się wprowadzać
Och kończe bo mój mąż z budowy wrócił. Narazie pa
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia