Dziennik Pelikana
Kurcze dawno mnie tu nie było. Troszkę urlopu, troszkę pracy... a tu masz ci Forum zmieniło swoją szatę. Bardzo ładna ale jakoś trudno mi się przyzwyczaić. Kwestia czasu myślę.
U nas na placu za bardzo nic nie widać, oprócz tego, że na dachu papa przybyła. Został jeszcze malutki skrawek do przykrycia... wlecze się ta robota. Ale moi fachowcy mają też swoją pracę zarobkową i trzeba to jakoś wszystko podzielić. Zresztą ten dach jest duży i tak naprawdę jest co przy nim robić.
Pogoda dopisuje, ale mnie obszedł totalny leń. Zamiast sprzątać, porządkować podwórko, myśleć gdzie co posadzić, gdzie płot zrobić to ja sobie siedze i zbieram dane o swoich przodkach. Mój nowy konik - drzewo genealogiczne mojej rodziny ode mnie i od strony Dominika. Super zabawa, ale ile można się dowiedzieć. Jak spłodze takie prawdziwe drzewo ze zdjęciami (które już mam, ale muszę je poskanować) to wam się pochwalę. Dotarłam do 7. pokolenia w górę. Narazie same opowieści ale pokusze się też o szukanie aktów urodzenia i zgonów niektórych członów rodzinki.
A wracając do budowy to powaga poczułam zimę i tak sobie myślę, że te deski to posprzątam na wiosnę wraz z narastającym zapałem do pracy. Pewnie będzie mi się chciało. No sama nie wiem - bo lepiej byłoby je teraz poukładać - ale nie ma chętnych do pomocy. Może ktoś z czytających się zgłosi. Ciacho i kawę stawiam.
Kurcze niemogę doczekać się zamontowania tej bramy. Już dawno ją z mamą przywiozłyśmy a ona wciąż leży i aż prosi się o montaż. Tylko brak wylewki w garażu. Choroba ja nie wiem, jak ten Dominik skończy to wszystko przed zimą. Teraz mówi, że już ma jakieś zlecenie i kicha - po robocie. Chyba muszę się do teścia i jeszcze kogoś uśmiechnąć, albo może mój mężulek w jakieś super wolnej chwili to zrobi. Tak chce zobaczyć tą bramę.
Popisałam, poopowiadałam, teraz chyba z braku zajęcia poczytam dzienniki innych budujących i może jakis komentarz napiszę. A pro po komentarzy - to cos cienko się wpisujecie moi Czytelnicy. Może poprostu mój dziennik jest mało atrakcyjny do czytania. No cóż, może za bardzo się ograniczam do suchych faktów. Moim usprawiedliwieniem może być tylko to, że wraz z pisaniem dziennika wszystkiego się uczyłam i było to dla mnie nielada wyzwanie które traktowałam smiertelnie poważnie. Instalacje i urzadzanie już raz przechodziłam - teraz sobie już lepiej poradzę.
A wiecie już oglądam płyteczki i panele. Widziałam łazienkę u Żony Budowniczego w takich zielonych płyteczkach z motylkami. Bajer - mogłabym takie mieć na górze i teraz właśnie jest na nie promocja - ale to chyba za wczesnie. Nie mamy jeszcze okien Oglądnąć można - realizację pozostawiam po stopnieniu śniegów które jeszcze nie spadły.
Pozdrawiam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia