Dziennik Pelikana
Czas znowu uzupełnić dziennik zanim będzie za późno i wszystko zdąże zapomnieć. A ponieważ mam luzy w pracy musze to koniecznie wykorzystać
Po ostatnich weekendowych szaleństwach mamy zalane szambo. Fakt nie ma jeszcze podłączeń ani wody ani rury do szamba, ale zbiornik jest. Kosztowalo nas to nielada wysiłków, ale poważnie mówiąc to zbiornik ma ok. 13 m3 a kosztował mnie ok. 650 zł (nie więcej) Za gotowy zbiornik 4 m3 musiałabym zapłacić ok. 1200 zł plus koszty transportu Ale ekipa była silna, zwarta, gotowa i zdesperowana. A najbardziej zdesperowana byłam ja. Już myślałam, że nic się nie uda bo zamówione szalunku metalowe w firmie budowlanej nie zostały skompletowane i niestety ich nie wypożyczyliśmy. Jednakże dzięki zaradności moich wujków: Wojtka, Zbyszka i Andrzeja oraz mojego sprytnego teścia oraz kochanego męża udało się zaszalować zbiornik zwykłymi deskami pozbijanymi w tzw. blaty.
http://img507.imageshack.us/img507/2892/dsc09747zc9.jpg
http://img507.imageshack.us/img507/7624/dsc09759be0.jpg
http://img507.imageshack.us/img507/4305/dsc09773lm4.jpg
http://img507.imageshack.us/img507/230/dsc09758ew8.jpg - tu mój mąz wyginający drut na zbrojenie Maja ludzie pomysły
Wprawdzie były i też uszczerbki na zdrowiu w postaci skaleczonej stopy wuja Zbyszka przez gwoździe, co skończylo sie niemocą roboczą, ale opłacało sie - bo dzieki temu zaaoszczędziliśmy dobre 300-400 zł, co na budowie jest nielada wyczynem Biedny był tylko wujo Zbyszek, który kuśtykał, aż wreszcie zrezygnowal i pojechał do domu. O ile sie nie mylę, to we wtorek noga go jeszcze bolała. Pozostała reszta była bardzo zmęczona i znużona tą mozolna pracą.
Podczas gdy Panowie dzielnie walczyli z szalunkami, do boju dołączyły się równiez Panie, czyli Mama Asia (moja), Mama Basia (Dominika) oraz ja. Po końcwych poprawkach szalunkowych zaczęło sie wielkie zalewanie. Mój tato kierował ruchem taczek z betonem a my przegarniałyśmy tą mamałygę na wszystkie strony, żeby się równo rozlewała.
http://img396.imageshack.us/img396/9245/dsc09800ya1.jpg - to moja mama w ferworze pracy
http://img124.imageshack.us/img124/653/dsc09804ww7.jpg - tu moja teściowa wraz z wujkiem Andrzejem walczą z taczka i betonem.
http://img124.imageshack.us/img124/3107/dsc09796og5.jpg - a tu ja w chwili przerwy na tle domku.
http://img124.imageshack.us/img124/7357/dsc09779cq3.jpg - a tu główny nawigator ruchu taczkowego
Przy takiem zajęciu człowiek sie nie tylko cięzko napracuje ale też i uśmieje. Naprawdę było bardzo fajnie, wujo Wojtek niezawodnie zabawiał towarzystwo, które rozbawione było do późnych godzin wieczornych. Skończyliśmy o 23.15 (od 7 rano). Na sam koniec zrobiliśmy kolacje i pokropiliśmy tą nową budowlę. Każdy z nas jednogłośnie stwierdził, że nigdy więcej ale że sie opłacało i że wszyscy sa zadowoleni z zakończonej pracy.
No i to cała relacja z sobotniej tyrki, a co innego mog powiedzieć... płytki się położyły - zostały sprawy kosmetyczne i fugowanie. Kominek sie układa, ale szczerze obawiam się efektu końcowego. Mam nadzieję, że będzie luks. No i w sobotę będzie montowana brama i furtka... zdjęcia po weekendzie. I to tyle, mam nadzieje, że sie podoba
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia