Dziennik budowy jk69
Czyli: rok szukania działki minął, rozpoczął się rok projektowania oraz formalności.
Projekt oczywiście wyszedł z głowy wspomnianego wyżej architekta od stodół i też przypomina stodołę tylko trochę ztiuningowaną o garaż i taras i takie tam pierdółki.
Formalności okazały się być pestką z masłem, przełkniętą bezboleśnie dzięki wspaniałej gminie, która posiada plany zagospodarowania oraz starostwu powiatowemu delegatura w Skawinie, które się nie czepiało tylko przybiło pieczątki gdzie trzeba.
Tym sposobem minął drugi rok i w październiku 2005 miałam prowomocne pozwolenie.
I choć toczyło się gładko jak po stole, to się nagle toczyć przestało. Przyszła jesień, i wszyscy mówili mi: nie zaczynaj, bo zaraz śnieg i mróz i epoka lodowcowa dyszy u drzwi. Ja posłuchałam niestety, i rwałam kartki z kalendarza oraz włosy patrząc jak za oknami PIĘKNA ZŁOTA JESIEŃ DO GRUDNIA TRWA.
No trudno. Straciłam pół roku, bo zanim ze snu zimowego (i wogóle nic się nie chce zimą tylko spać) wstałam to się zrobil maj i zadzwonił telefon.
W telefonie głos mistrza od urzeczywistniania ludzkich marzeń czyli Pana J. pyta czy się chcę budować czy nie, bo jak tak, to on ma chwilkę i może mi coś wybudować. No to ja przystałam skwapliwie na tę niemoralną w sensie finansowym propozycję, no i prawie jesteśmy w Panem J. po słowie.
O matko. Miało być krótko a wyszło jak zawsze.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia