Dziennik budowy jk69
Stało się. Nieodwracalnie zapadła decyzja o nadejściu jesieni. Żegnajcie krótkie rękawki, przewiewne spódniczki, odkryte pięto/palce! Pan J. z ekipą przybrał również jesienne odzienie - gustowne czapeczki, rękawiczki, polary, kurtki na wacie zawitały na budowie! Nawet polski hydraulik w takiej wersji byłby mniej eksportowy...
Mino chłodu i głodu gotówki, brniemy dalej. Szczyty prawie wymurowane, kominy pną się w górę, rozdeskowane i wysprzątane wreszcie (przez ekipę!) salony podziemne czekają na obfotografowanie.
W tym tygodniu planowane jest: położenie drewnianego stropu nad częścią parteru (betonowy już schnie) oraz ostatniego, trzeciego stropu teriva nad piętrem (taki stryszek dla krasnoludków nam wyjdzie - ok. 130 cm wysokość do ocieplenia dachu).
Dalej - będzie ten strop sobie sechł i dojrzewał przez tydzień. A my musimy w tym czasie jakoś wyjaśnić kwestie finansowe... No i zamówić wieźbę, bo na nią i tak trzeba czekać - wiadomo, sezon na dachy...
W międzyczasie Pan J. muruje działowe ściany, ale on tym sam reguluje, co i kiedy.
Zdaje się, że trafiliśmy na pierwszego krętacza na naszej budowie - otóż, Pan od Stropu Drewnianego, który ochoczo przyjął moje zamówienie, zapewnił o absolutnym braku jakiegokolwiek problemu, doradzał fachowo, kontaktował się 200 razy dziennie, podpisał umowę a nawet przysłał (faxem) fakturę Proforma - po otrzymaniu zaliczki zmienił się nie do poznania! Przestał odbierać telefony, maile, faxy i odpowiadać na zawarte w nich pytania, a w szczególności na jedno - kiedy przywiezie mi strop. Pan J. pyta, coraz bardziej zniecierpliwiony moimi tłumaczeniami, że Pan od Stropu się zapadł pod ziemię. W końcu - pojechaliśmy w mglistą sobotę do miejscowości J. pod Myślenicami, by na własne oczy przekonać się, że firma i owszem, nie krzak, ma biuuro (bezludne) i stolarnię (bezludną). Pan od Stropu wyczuł chyba naszą desperację, wyrażaną groźnymi minami i słowami, co my mu i skąd powyrywamy jeśli go spotkamy, które od niechcenia wymienialiśmy z mężem, pukając w zziębnięte szybki, i ...... ODEBRAŁ TELEFON. Powiedział, że całuje mnie w rączki i przeprasza, ale miał swoje problemy zdrowotne, które absolutnie uniemożliwiały mu nawiązanie kontaktu ze światem zewnętrzym. Dyskretnie nie pytaliśmy o przyczyny tak totalnej rozłąki z rzeczywistością, domyślając się tylko, tego i owego, nie wykluczając ingerencji w życie i zdrowie Pana od Stropów kosmitów, złośliwych trolli oraz KGB.
Cudem ocalały Pan od Stropów przyżekł nam usługę wykonać w środę.
Wracając spod Myślenic, wpadliśmy na chwilkę do Mogilan, na słynne Parkowe Wzgórze, które okazało się być miejscem jak z najgorszego snu o totalitarnej równości wszystkiego wobec wszystkiego. Równiutko, pod sznurek stoją tam obok siebie, bliźniaczo podobne domeczki, otoczone malutkimi działaczkami. Jak na mój gust, bardziej przypomina to walijskie miasteczka górnicze niż enklawę luksusu. Dodam, że najmnieszy dom (140 m) z najmniejszą działką (3-4 ary) kosztuje w stanie: do wykończenia podłogi i biały montaż - 600 000 zł! Domek pokazowy obejrzeliśmy, w środku całkiem sensowny rozkład. A przyczyna naszej tam wizyty czyli dachówka Domino, trochę nas rozczarowała... Doszliśmy jednak do wniosku, że to ta architektura i ogolnie złe wrażenie, jakie robi osiedle, wpłynęło na nasze odczucie!
Lecę zakupić znów trochę gwoździ i wkładów do komina!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia