Dziennik budowy jk69
PRZEPROWADZAMY SIĘ
Nie mogę uwierzyć, że powyższy tytuł zgodny jest z prawdą.
A za zgodność z prawdą świadczą:
- puste (prawie) wnętrza domu, z którego obecnie nadaję, a który służył nam przez ostatnie 10 lat!
- bolące członki me, kręgosłup i inne, wykręcony niemiłosiernie
- pobudka dokonana w nowej sypialni
- zęby umyte w nowej łazience
- kawa wypita w nowej kuchni
- absolutny stan nerwicowo/kryzysowy u piszącej te słowa
Jest strasznie.
Od dwóch "na maxa" dni pakujemy i nosimy. Wczoraj przy pomocy wynajętego samochodu, którego kierowca, o wdzięcznej nazwie Poziomka, wraz z kolegą wtargali do nowego domu co większe i co cięższe przedmioty oraz kufry czyli pudła.
W starym domu pozostały jeszcze całe stosy ubrań, książek, naczyń, ale to będziemy przewozić sukcesywnie (lubie to słowo, bo tak optymistycznie brzmi z tym sukcesem na początku).
W nowym domu mamy już całe stosy ubrań, książek i innych, które upchane są w worki, woreczki, kartony, kartoniki, dzięki czemu nic nie możemy znaleźć. Nikt też nie pamięta, co już jest w nowym a co jeszcze w starym domu.
Do tego dochodzi absolutny brak wszystkiego, co normalnie jest, i służy - np. wieszak na ręcznki, półka na cokolwiek, kosz na śmieci. itp.
Ostatnie dwa tygodnie spędziliśmy na "wykańczaniu" wyżej już opisywanym. Mój mąż jest naprawdę bardzo dzielny, zważywszy, że wcześniej nic nigdy nie remontował ani budował. I tak, dzięki cudownym zbiegom okoliczności i pechowi do fachowców nauczył się;
- podstaw stolarki drzwiowej
- montażu klamek, zamków, okuć itp.
- montażu paneli
- rżnięcia desek przyklejonych do podłogi
- montażu listew z mdf oraz drewnianych
- układania i przycinania wykładziny pdf
- skręciania, dokręcania, rozkręcania (no, trochę już umiał wczęśniej)
Przed nim lepienie kafelków (mamy 2 dziury zostawione dla hydraulika, który na czas nie zamontował wannowych, stojących baterii - w tym jedna nie działa do dziś ) silikonowanie szpar itp.
Nie będę tu opisywać wszystkich naszych przygód z ostatnich tygodni, bo nie mam czasu. Ale było trochę tak (i jest nadal) jakbyśmy zgłosili się na turniej tańca towarzyskiego w klasie międzynarodowej, w nadziei, że w garderobie przed występem nauczymy się tych wszytskich wygibasów, nie mając o nich zielonego pojęcia oraz talentu do ich wykonania.
Taak, jest naprawdę strasznie. Jeśli możecie, nie przeprowadzajcie się nigdy. Podważam prawdziwość większości forumowych optymistycznych relacji "z tych dni".
Jestem przerażona i zgubiona - wydaję mi się, że wszystko jest nie tak wymyślone i zbudowane. W łazience dzieci za zimno. Na parterze za jasno. W całym domu za głośno. Łóżko za wąskie a metrac za miękki.
Ratunku. Ja chcę do domu. Ale gdzie on jest??? Już nie tu, ale jeszcze nie tam!!!
Czyli w rozkroku. Właściwie w szpagacie. I to na linie nad przepaścią, bez asekuracji.
I w tej wdzięcznej pozycji zostawiam Was na czas jakiś, bo zewsząd atakują mnie "sprawy"w błagalnym geście: zalatw nas, zrób, zrób, zrób. Stan ten jak nic potrwa do końca tygodnia, bo mąż musi pracować, a ja z mamą zostaje na placu boju. Jutro przyjeżdżają teściowie z dziećmi, będzie więc jeszcze starszniej choć pewnie i weselej!
Wasza chodząca neuroza przeprowadzkowa.
PS:
hydraulik nadal wpada na 10 minut, by zrobić jedną malutką rzecz.
stolarz od kuchni ma depresje, w związku z czym nie odbiera telefonu.
parkiety właśnie się wykańczają, a to akurat dobra wiadomość, chociaż nie co spóźniona (2 tygodnie)
nie chcę już żadnych fachowców w moim domu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Precz. apage.
Pa. Następnym razem będą obrazki.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia