Sasza w Borówcu
Niestety - posiadaczką własnej wody nie stałam się
Pół dnia mąż przesiedział w samochodzie obserwując zmagania ekipy "wiercącej"
Strasznie byłam zaskoczona telefonem z rana - " Kochanie w którym miejscu chcesz tą studnię, bo panowie powiedzieli, ze w Borówcu woda jest wszędzie i możemy wskazać miejsce do wiercenia"
No dobra - powiedziałam gdzie mogliby zrobić tą studnię i zabrali się do roboty.
Po trzech godzinach stwierdzili, że niestety - są już na 20 metrze i dokopali się do czarnego piasku a to oznacza, że woda tak szybko się nie znajdzie
A potem stwierdzili, że musiałby być inny spr4zęt tzw hydrauliczny a to już kosztuje więcej, a wogóle to oni nam radzą, żeby zrobić studnię kopaną - taką na 5 kręgów, bo wody gruntowe sa już na 2,5 metrach.
Cała ta przyjemność kosztowała nas 200zł + 61 za wypożyczenie agregatu
Szkoda, że mnie tam nie było - napewno bym im tyle nie zapłaciła - no bo z jakiej racji? Przez telefon pytałam, czy oni wyszukują wody i odpowiedź była twierdząca. Sami na własne ryzyko, bez wyszukania zaczęli wiercić - więc z jakiej racji ja mam za ich ryzyko płacić. Rozumiem, że jakąś robotę wykonali - ale co ja z tego mam???
Jestem zła!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia