Dom w orchideach Oli i Adama - Katowice Podlesie
Dzisiaj od samego rana bieganina. Na początku telefon do urzędu, kiedy można się spodziewać decyzji w sprawie pozwolenia na budowę. Odpowiedź: dzisiaj za godzinę właśnie miałam do Pana dzwonić. Jest bosko! Przede wszystkim z tego względu, że o godzinie 14 mam podpisać umowę z wykonawcą. Termin rozpoczęcia prac wyznaczyliśmy na 14 kwietnia. Gdyby decyzja się przeciągnęła mogłoby być krucho z czasem.
Przed odbiorem szybka wizyta u kandydata na inspektora nadzoru inwestorskiego. 35 km korkowej jazdy samochodem, ale udało się zdążyć na czas. Wrażenia ze spotkania raczej pozytywne. Inspektor chwilowo jest kierownikiem budowy i stawia piekielnie dużą halę produkcyjną. W zasadzie to był zdziwiony, że dla budowy domku jednorodzinnego chcemy zatrudniać inspektora nadzoru, lecz generalnie uważa że to dobry pomysł. A jakże, w końcu to robota dla niego :). Cena tej przyjemności 1500 pln. Pal sześć. W kosztach budowy całego domu to znikomy procent, a potrzebuję bata na wykonawcę i człowieka, który będzie mu patrzył na ręce. Ewentualne poprawki mogą nas dużo więcej kosztować.
Po spotkaniu jazda po upragnione zezwolenie. W końcu jest nagroda za trzymiesięczną bieganinę z wywieszonym ozorem i nieskończone telefony.
Przy okazji kupiłem jeszcze dziennik budowy i tablicę informacyjną, że będzie stawiało się dom na pohybel sąsiadom. Koszt 43 PLN razem. Do tego muszę dokupić sobie mazak niezmywalny.
Godzina 14:00 zjawia się wykonawca. Po długiej rozmowie i wyjaśnieniu pewnych wątpliwości podpisujemy wypracowany kompromis. Robocizna wyniesie 74.500 pln. Czas realizacji 4 miesięce. Generalnie - zagranie w ciemno. Firma mała i mało znana. Dzwoniłem do paru ludzi, którym budowali i podobno było ok. I tak płacę im dopiero po zakończeniu poszczególnych etapów, więc mało ryzykuję. Jak się okaże, że partolą to się ich wyrzuci. Inspektor nadzoru będzie zatem nieodzowny - będę mógł spać spokojniej. Cena robocizny ze środkowej półki. Dostałem kilka ofert. Odrzuciłem najwyższe i najniższe. Po co mam ścigać potem chłopa, który stwiedzi że przeholował i będzie partolił żeby nie dokładać do interesu. Wolę żeby wszyscy byli zadowoleni. Zresztą najwyższa cena nie oznacza w końcu luksusów. 95 tysięcy rzuciła mi firma, opisana na tym forum jako skończeni partacze. Moi budowali ostatnio domy w Austrii - sprawdziem to i rzeczywiście. Skoro tam ich przełknęli to mam nadzieję, że mnie nie staną w gardle.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia