Dom w orchideach Oli i Adama - Katowice Podlesie
Trochę ostatnio nie pisałem, ale niestety nie miałem czasu. Na budowie niestety pojawiły się problemy. Wykonawca się zbiesił. Stawiali sobie ścianki i ni stąd ni z owąd zaczęli przebąkiwać o tym, że mają do zrobienia most u bliżej niokreślonego klienta i w związku z tym planują tydzień przerwy u mnie. Trochę się skrzywiłem, ale ok. Poprosiłem żeby dociągnęli mury do końca i mogą sobie wyskoczyć na tą robótkę. Na początku wyglądało wszystko nieźle, aż do tego poniedziłku. Ekipa miała wpaść kończyć mury, a ja uzgodniłem transport stali na budowę.
7 rano jadę sobie spokojnie do roboty, a tu telefon z transportu z informacją że auto czeka na rozładunek a na budowie nikogo nie ma... Dzownili do kierownika budowy, ale ten stwierdził że dzisiaj na budowie ich nie będzie. Co ciekawe z kochanym kierownikiem uzgadniałem to że przyjedzie transport w czwartek w poprzednim tygodniu. Dzwonię do gościa, a ten zaczyna wzruszającą opowieść jak to się ludziska popili i nie przyszli mu do roboty w poniedziałek. No ok trudno... zadzoniłem do ludzi z transportu, że mają zabierać cały ładunek i przywieźć go następnego dnia. Kierownik obiecał mi, że się na pewno pojawią.
Następny dzień rano ta sama historia - ładunek przyjechał ekipy nie ma. Kurde pomyślałem sobie to chyba jakieś deja vu? Coś zmieniają w Matrixie? Dzwonię do chłopa już mocno wkurzony nie odbiera komórki wogóle. No nic to. Zadzwoniłem do niego z innego telefonu i od razu usłyszałem jego beztroskie "hallo" :). No nieładnie. Trochę się zmartwił tym, że jestem taki podły i podszedłem go w prosty sposób, ale od razu powtórzył historię o tym, że jego ludzie akurat są w transie alkoholowym i nic na to nie poradzi. Na pytanie czy nie mógł do mnie z tym zadzownić odpowiedział, że jakoś mu wypadło z głowy (sic!). Szkoda gadki rozłączyłem się. Auto znowu wiezie stal do magazynu. Chyba zaczynam mieć u nich przechlapane, ale równocześnie zamawiam transprot na środę. Profilaktycznie wziąłem z rana wolne. Bladym świtem ekipy nia ma transprt jest! Zakasałem rękawy i wygibałem sam 1,5 tony stali na działce. Zajęło mi to 3 godzinki z okładem z przeciąganiem prętów bo dłużyca nie mogła wjechać w moją drogę dojazdową. Za transport oczywiście zapłaciłem X 3 :) . Po skończonej robocie pogratulowałem sobie, że żyję w kraju gdzie nie można tak łatwo kupić broni, bo inaczej w gazetach można by przeczytać o masakrze budowlańców. Dodatkowo wkurzył mnie fakt, że kierowca opowiedział mi ze szczegółami jak wyglądała gadka w poniedziałek. Kierownik budowy powiedział mu, że co prawda się umawiał na transport, ale nie przyjedzie i tyle. Na pytanie co mają zrobić z trasportem poradził im, żeby zadzwonili do właściciela i cytuję "niech on się martwi".
Trochę się uspokoiłem wewnętrznie, żeby nie robić chamówki i zadzwoniłem do klienta. Tym razem odebrał. Pytam grzecznie czy w tym tygodniu wogóle przyjadą. Odpowiedź - raczej nie. Może w następnym. Chłop łga na całego, bo z tyłu słychać pogłos budowy - znaczy się rożne niecenzuralne słowa bo coś im tam spadło. He he he. To mnie juz rozbawiło zupełnie. Facet traktuje mnie jak idiotę i jeszcze wierzy że kupię na pniu jego historie. Bajek naczytałem się dużo w dzieciństwie. Chwilowo mi starczy.
Konkluzja:
Jak starasz się podchodzić do spraw fair, to w oczach niektórych jesteś frajerem. Na budowie zadbałem o zaplecze o wszystko łącznie z kupowaniem wody i napojów na własny koszt. Widocznie to ich utwierdziło w przekonaniu, że jestem wdzięczny, że u mnie pracują :). Pieniądze zawsze wypłacałem w dniu przyjęcia poszczególnych prac, a w dwóch przypadkach nawet wcześniej. Wynika z tego, że w takich sprawach trzeba być nieczułym sukinsynem dbającym tylko o własny interes. Jednym słowem trzeba zmienić politykę o 180 stopni i to właśnie zamierzam zrobić. Dalszy ciąg budowy będzie zatem bardziej ekscytujący ^^
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia