Do belki belka, do deski deska...
W końcu po długich i bezowocnych poszukiwaniach w styczniu 2006 znajdujemy działkę budowlaną 1500m^2 za kwotę 46 tys (w jednym z koszalińskich biur nieruchomości). Co z tego, jak sprzedający w ostatniej chwili się rozmyśla i sprzedaje działkę innej osobie. By to drzwi ścisnęły. Ale w końcu szczęście się uśmiechnęło. Znajdujemy właściciela sąsiadującej działeczki (z tą sprzątniętą sprzed nosa) i tym oto sposobem transakcja dochodzi do skutku (działka o wielkości 1482m2, w „kwadracie” za kwotę 40tys PLN). Sprzedającym okazuje się starszy Pan 86lat, który stwierdza: „sprzedaję bo nie zdążę tej kasy skonsumować”. No więc szybciutko do notariusza, spisanie umowy przedwstępnej. U notariusza okazuje się, że działeczki w tym rejonie są objęte ochroną konserwatorską (jakieś dawne grodzisko). Od razu przypomniał się nam film „Duch” z 1982roku. Następnie załatwianie kredytu. Jednak okazuje się, że bank PKO S.A. nie „daje” kredytów na samą działkę. Na budowę oczywiście, tylko po co nam kredyt na budowę, jak nie wiemy kiedy będziemy ruszać z budową. Musimy wziąć gotówkowy (17%). Normalnie złodziejstwo w biały dzień. Ale „zuby” się zaciska i naprzód.
Dwa tygodnie później otrzymujemy wypis z księgi wieczystej, że jesteśmy właścicielami i możemy sadzić marchewkę i buraki. Miesiąc później, wypis z planu zagospodarowania z gminy i warunki podłączenia wody i kanalizy.
Poniżej część działeczki:
http://i47.photobucket.com/albums/f175/seba7207/Dziaka2.jpg" rel="external nofollow">http://i47.photobucket.com/albums/f175/seba7207/Dziaka2.jpg
I widok innej strony:
http://i47.photobucket.com/albums/f175/seba7207/Dziaka1.jpg" rel="external nofollow">http://i47.photobucket.com/albums/f175/seba7207/Dziaka1.jpg
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia