Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    179
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    269

Babie Lato w Królestwie Pruskim


rafałek

500 wyświetleń

5. Słów kilka o projekcie

 

Od chwili gdy dotknęła nas myśl o budowaniu kupowaliśmy całe sterty różnorakich katalogów z projektami. Oj czego nie było – duże, małe, z CD i bez, z projektami jednego biura i kilku – jednym słowem im więcej szukaliśmy tam bardziej byliśmy wygłupieni. I tu zaczęły się pojawiać pomysły z projektem indywidualnym. Pomysł ten poza oczywistymi zaletami na pewną wadę – z kim w okolicy nie rozmawialiśmy (a miał on projekt indywidualny robiony przez lokalnych „artystów”) to każdy mówił, że niby dobrze, ale zawsze coś było nie tak. Potem w rozmowach potencjalnymi wykonawcami utwierdziliśmy się w przekonaniu, że katalog to jest to – lokalne projekty indywidualne wymagają dużej wyobraźni ze strony wykonawcy – są zbyt uproszczone…

No to temat domu przewala się przez naszą codzienność – przy stole, przy TV, nawet wszedł do naszego łóżka – bo czy może być coś bardziej romantycznego niż wybieranie przyszłego domku? W końcu stanęło na tym, że każde z nas miało swoje typy – tylko do porozumienia droga daleka. Negocjacje trwały. Postanowiliśmy ujednolicić nasze potrzeby i oczekiwania wobec domu (ile pokoi, jaki garaż, jakie poddasze). Poszukiwania zaczynamy od nowa. Wybór (nie mój) pada na Babie Lato. Zaczyna się wałkowanie, urabianie, dojrzewanie do decyzji. To zaczyna być obsesją. Gdzie nie jedziemy oglądamy domy – jeśli na naszej drodze (nawet w oddali) ukazywało się osiedle domków (nawet pojedynczy domek) to trzeba było je obkolędować. I tu ciekawe spostrzeżenie – ludzie po kilkuminutowej rozmowie okazują się bardzo serdeczni – opowiadają o mankamentach swoich rezydencji, o kłopotach w budowie, o wadach i zaletach wybranego projektu jednym słowem: Podróże kształcą!!!

Klamka zapadła – kupujemy Babie Lato. Jest to projekt który najbardziej nam odpowiada, próby wykreślenia czegoś indywidualnego sprowadzają się do czegoś mniej lub bardziej podobnego do powyższego projektu – tylko co z tym dachem… Babie Lato to mały lotniskowiec – komin przerobimy na wieżę kontroli lotów i mamy pas startowy o powierzchni 338 m2 (o Boże – to nas doprowadzi do bankructwa!). Próbki naszego autorstwa miały pewną dziwną właściwość – przy powierzchni zbliżonej do wybranego projektu miały dach zawsze większy od pierwowzoru. Znowu analizujemy „gotowca”. Salon z jadalnią ok. 34m2, 3 pokoje o powierzchni co najmniej 12 m2, kuchnia (trochę mała – 10 m2), łazienka 7m2 – prawie taka jaką mamy obecnie, WC, duży garaż z kotłownią (nie mamy gazu, więc albo olej albo drewno). No i co najważniejsze – zawsze można uciec na poddasze.

Klamka zapadła – kupujemy.

Telefon – bardzo miła rozmowa i po kilku dniach kurier przynosi paczuszkę. W środku fakturka, 4 projekty, wszelakie zezwolenia i uprawnienia – zezwolenie na szereg wymyślonych przezornie zmian w projekcie.

Najpierw euforia – później zwątpienie. Zaczynam miewać koszmary – dom stoi niewykończony, ściga mnie komornik – a może jednak co innego? Tylko co? Każdy tańszy jest gorszy od obecnego. Chyba tylko niezłomna wiara mojej żony doprowadziła mnie do stanu, że i ja uwierzyłem, że będziemy w stanie (kredyt i gołe ściany ale zamieszkamy!!).

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...