Babie Lato w Królestwie Pruskim
12. Chcieliście? no to macie...
"Najpierw powoli jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po szynach ospale..." wypiła kawę i ciągnie z mozołem...
No właśnie. Przyszła ekipa punktualnie i co mogła chcieć? ale może od początku.
Był piękny słoneczny majowy dzień. Ekipa przyjechała punktualnie, co prawda za bardzo sie tym nie interesowałem, przykładnie wykonywałem obowiązki służbowe w pracy by otrzymać na koniec miesiąca środki płatnicze niezbędne do podtrzymywania przy życiu naszej inwestycji.
Kilkanaście minut po umówiojej godzinie odbieram telefon - majster we włąsnej osobie - mam szybko przyjechać na budowę. No dobrze, ale co się mogło stać w pierwszych chwilach, może chcą się przywitać, może chcą coś wyjaśnić? Sam nie wiem, ale jadę.
Wysiadam, a oni już z daleka krzyczą, że potrzebny jest im klucz od szafki z prądem. Klucz, prąd? no dobrze, ale po co? Do kopania fundamentów prąd nie jest potrzebny. I tu pierwsza refleksja. KAWĘ !!! KAWĘ przecież trzeba zrobić!!! No myślę sobie - ładnie zaczynają. Teraz kawa, potem ciach, potem jeszcze sobie jakieś dziewczyny przywiozą... no ale zobaczymy.
Wpadam po kilku godzinach i aż się boję odzywać, wszyscy jak krety dziabią ziemię, a dokładniej glinę, miejscami sowicie przemieszaną ze żwirem, że nawet łopaty wbić się nie da. Do tego co kawałek jakiś kamień i to jaki! Jak oni takie kamloty wyciągają z ziemi? to już pozostaje ich tajemnicą. Największe które są na dnie wykopu zostają (wystają na jakieś 10 cm ponad dno wykopu i w świetle wykopu mają conajmniej 1m, a ile wchodzą w ziemię? kto to wie?.
Ekipa wyposażona w łopaty i szypy. Pytają czy mam kilof którym się kiedyś chwaliłem. Kilof to osobna historia. Znaleziony w ubiegłym roku w poniemieckim okopie wyglądał na bezużyteczny. Jednak po obtłuczeniu młotkiem rdzy okazał się całkiem dobry - wystarczyło tylko go obsadzić. Och co to jest za stal, tyle lat w ziemi a po oczyszczeniu dzwoni jak dzwon kościelny. Robota w najtrudniejszych odcinkach ruszyła z nową siłą. To mi śię podoba. Kurcze jak oni zasuwają. Tak swoją drogą to nie chciało mi się wierzyć, że będą zdolni "z ręki" wykopać te fundamenty. Zrobili je i to jakie.
Nadchodzi czas na zbrojenie. Okazuje się że do wykopu wpadła piękna mysz. Chłopaki biegają i ją gonią, wyraźnie mają z tego wielką frajdę. Pytam się ich co będzie jak jej nie złapią - po prostu zostanie zabetonowana . Szkoda, bo nie życzyłbym jej takiej śmierci - myszy nie lubię, ale uśmiercanie w taki sposób to nie to. Już widzę te wieczory i noce jak duch białęj myszy zmętnie chodzi po pokojach i wrupie w jesienne deszczowe noce. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze (oczywiście dla myszy). Zostałą odłowiona i wypuszczona w pobliskie zarośla.
http://republika.pl/babie_lato/foto/big_budowa_005.jpg
Wykopy starannie wyłożone podwójną folią. Zbrojenie pięknie ułożone na dnie. To efekt 3 dni pracy. Od poniedziałku lanie betonu.
A w sobotę i niedzielę leje. Folia trzyma wodę - uzbierało się w niedzielę wieczorem z 5-10 cm. Co będzie dalej - zobaczymy w następnym odcinku.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia