Babie Lato w Królestwie Pruskim
21. Czy oni coś robią? !!!
Wczoraj były usługi transportowe. No dobrze, trzeba było to ponosić ale dziś niby coś robią, ale jakoś przybywa niewiele. W jeden dzień dwa kominy systemowe i do tego wentylacyjne i lekko zaczęty kominkowy. Ludzie - czy wy chcecie skończyć to przed zimą? A jeszcze ma wejść dekarz i skończyć dach. Ale nic - na razie pogoda ładna. Zadzwonię do szefa (ich) i pogadam... (tu XXX GSM, przepraszamy ale wybrany abonent jest nieosiągalny...) no to sobie pogadałem.
Piątek. Pojawili się, ale zaraz potem zniknęli. No zaczyna robić się dziwnie. Bardzo ich polubiłem, ale zaczynają się obwieszać .
Trzeba będzie z nimi poważnie porozmawiać i postraszyć karami umownymi - jeszcze trochę i będą robić za darmo.
Za to w domu zmiany koncepcyjne w dziedzinie kominów. Długo trzymała się wersja z obłożeniem kominów połówkami klinkieru. Przez ostatnie kilka dni dominowały tynki (albo biały albo brąz), a teraz nastąpił całkowity zwrot. Nie braliśmy tego pod uwagę (obawy o trwałość), a tu nagle moja małżonka chce mieć kominy obłożone płytkami klinkierowymi. No ładnie. Umawiamy się na wyjazd w sobotę. W międzyczasie próbujemy się dodzwonić do szefa naszych fachnamów - skutek jak poprzednio .
Sobota - dzieci sprzedane do babci, a my jedziemy na przeszpiegi - karty drżą w portfelu, upał leje się z nieba, a my pędzimy przed siebie.
Cel pierwszy - Leroy Merlin - chodzimy i oglądamy. Ja chcę brąz, albo "łaciate" ale ciemne, Małżonka łaciate jasnociemne. Jak dla mnie wyglądają paskudnie. W końcu przekonuję do mojego brązu choć burgund też nieczego sobie. Cena 37 zł za karton...
Jedziemy dalej - nowy cel to Castorama. Nowy obchód i znajdujemy takie same płytki o 3 złote tańsze. Przeglądamy fugi i kleje i jedziemy dalej - tym razem odwiedzić znajomych. W drodze powrotnej wchodzimy po wytypowane płytki. Jednak zakres zakupów zaczyna się zwiększać. Postanawiamy kupić COŚ do pomalowania podbitki i krokwi. Wybór szybko ograniczamy do DULUX'a i SADOLINU. Żona chce z połyskiem więc wybór jest prosty - SADOLIN EXTRA, kolor palisander. Ładuję na wózek 25l i jedziemy pod płytki. Tu łąduję 14 kartonów... uf, zaczyna robić się ciekawie - jak to zmieścić. Płytki na dole - sadolin na górze - żona chce fugę. Oj zapieram się mocno i wprawiam w ruch nasz zakupoway transportej (co na to powie nasz samochód???), Jazda wyładowanym (wagowo) wózkiem przypomina slalom samochodem bez hamulca. A zakręty - to dopiero wyzwanie. Na szczęście nikt nie został poszkodowany i dojeżdzamy do regału z fugami. Ma być wodo i mrozoodporna - wybór pada na MAPEI - jasny brąz. No trzeba zawrócić do kasy - mocowanie z naszym pojazdem i podjazd do kasy. Miła pani skanuje kody i tu zaskoczenie - płytki kosztują... no ile? - 22 zł!!! jak? co? skąd? tego nie wiemy. Pami dzwoni do działu budowlanego - cena za karton? nic nie rowumiemy, ale niech tak zostanie oszczędzmy 168 zł.
Zaczyna się łądowanie naszego autka. No robi się nieciekawie. Co można przenoszę do przodu. Wygląda znośne więc postanawiamy dokupić jeszcze zaprawę - tu wybór między MAPEI'em a CERESITEM który wygrywa z powodu większej rozpiętości temperatur. Płacimy i ładujemy - samochód przedmienia się w sportowy - to piekne niskie zawieszenie i prawie 90 kilometrów do domu .
Ruszamy, jest dobrze. Na wybojach nawet nic nie trzeszczy i udaje się nam wyprzedzić kilka samochodów. W sumie nielicząc chwilami dziwnego wrrrrr to droga minęła dość spokojnie. Podjeżdzamy pod garaż i chcemy się wyłądowywać a tu niechcący zaglądam do otwartego garażu sąsiadów (stoi otwarty na przeciw naszego i tu o dziwo stoi kilka paczej styropianu . Po co im? widać taka moda. Po wyładunku zawieszenia naszego autka wraca do normy (mam nadzieję, że tak jest na prawdę...)
Za dzrzwiami nowy tydzień. Co przyniesie, oby poprawę. Wieczorem dodzwaniam się do szefa naszej ekipy. Obiecuje poprawę, a co będzie? W poniedziałek się okaże.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia