Babie Lato w Królestwie Pruskim
32. Małe zwierzę
Zaczęło się bardzo niewinnie. Wracając z budowy zobaczyłem jak córka sąsiadów ściga małego kotka. No znowu ktoś naciągnął rodziców, tylko co zrobi te małę zwierzę na 2 piętrze. Kociak prześliczny - szarobury dachowiec, prążkowany - po prostu klasyka.
Wieczorem siedząc przy ciężko zapracowanej pizzy usłyszeliśmy miauczenie. Okazało się, że widziany wcześniek kotek (a włąściwie kociczka) jest podrzutkiem, a córce sąsiadów nie udałą się adopcja. Brr pomyśleliśmy, skąd się biorą ci sadyści wywozący małe kocięta z dala od domu. Takiego to wywieżć pod dziurawy most i przywiązać. Serce boli, ale wpóściliśmy (właściwie to wprysł jak pocisk) do domu. No łądnie myślę sobie. Kot w bloku. Dostał mleka i po kilkunastu minutach zapadła decyzja o adopcji. Kot będzie nasz. Szkoda, że tak wcześnie - za rok byłoby idealnie. Warunek tylko jeden - zamieszka w szopie na budowie. WYniosłem malucha do szopy, postawiłem miseczkę z mlekiem i wróciłem do domu. W nocy około 1-2 usłyszałem pod drzwiami miauczenie, no ładnie. ale nie uległem. Kot ma znać swoje miejsce. Rano nie wytrzymałem i otworzyłem drzwi. Znowy rytuał z wczoraj. Mleczko, konserwa (nie miałem nic innego) i doszopy. Po pracy jadę od razu na budowę. Szukam patrzę, i nic. Dekarze robią swoje a kota wcięło. Chodzę i wypytuję sąsiadów ale nikt go od wczoraj nie widział. W końcu pytam dekarzy. Zaczęli się śmiać. Mówią, że tak wygłodniałego kota nie widzieli (jadł od nich pomidora). No fak był trochę wklęsły. Okazało się, że kot śpi w szopie na skrawkach wełny mineralnej . Postawiłęm miseczkę z kocim jedzeniem (nabytą w drodze z pracy), do spodeczka dolałęm mleka i to zwabiło malucha do wyjścia z kryjówki. Pojadł, popił, pogrzebał w piasku... wiecie o co mi chodzi . W trakcie popopudnia odwiedziłą nas żona z dzieciakami. No efekt był do przewidzenia - kociczkę trzeba było ochraniać przed miłością ze strony córki.
Dzień minął. Kot wydaje się osfojony. Śpi w szopie (niestety nie na swoim legowisku tylko ciągle w wełnie (mam nadzieję, że mu nie zaszkodzi). Je i pije i chodzi koło garażu na piaseczek. Wychodzi na to, że mamy pierwszego zwierzaka. Trzeba będzie mu przygotować miejsce w szopie do przezimowania.
A tak na marginesie ogłaszam konkurs na imię dla niej bo przypominam, że to kociczka. Żona chce ją nazwać TEQUILLA ale ja czekam na wasze typy. Może wymyślicie coś ciekawszego?
Pozdrawiam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia