Babie Lato w Królestwie Pruskim
80. Jak by był piec to można by już grzać...
W sobotę hydraulik rozłożył podłogówkę w kuchni i salonie. W kuchni taką prawdziwą z (jak ja to nazywam) magiczną skrzyneczką w ścianie). W salonie (miała byś w jadalni w wykuszu, ale przesunięta została do salonu "pod nogi") jest mniej więcej centralnie z lekkim odsunięciem od miejsca gdzie kiedyś stanie kominek.
Czyli gdyby było w czym palić to można by grzać.
Natomiast gorzej z tynkarzami (w zasadzie za chwilę będą oni posadzkarzami). Główny fachman zaniemógł poważnie. Już wcześniej miał kłopoty z nogą jednak w sobotę przyjechał, pokuśtykał i stwierdził, że tak się nie da. I tyle go było wodać. Mam nadzieję, że do poniedziałku wydobrzeje i zaleje mi te podłogówki, coby nóg nie dostały...
Z tynków pozostał do wykończenia wiatrołap i garaż. Po posadzkach robią sobie przerwę (i bardzo dobrze). Potem w połowie czerwca wstawianie okien, brama garażowa i ... bierzemy się za płytki. Ech trzeba będzie je szybko zamawiać.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia