Babie Lato w Królestwie Pruskim
111. Wyprawa po złote runo czyli szukamy mebli kuchennych
Ostatnie dwa dni minęły na przemian leniwie i pracowice. W piątek jak co dzień postanowiłem pogruntować ściany domu. Niby nic, ale powoli mam dosyć tego malowania (a to dopiero grunt). Na całeszczęscie przyjechały kolejne wizytacje i w efekcie prawie skończyłem tylko sypialnię (pokój Bartka nietknięty). Żoan bacznie się rozgląda za meblami do kuchni i sprzętem AGD. Ze staroci zabieramy tylko lodówkę (jeszcze się nie zamortyzowała) choć istnieją duże naciski by kupić nową i większą (większa zamrażarka) - zastanawiam się tylko za co? Może ktoś wymieni na kota
Wiekszość potencjalnych producentów kuchni siedzi na wakacjach... ci to mają dobrze. Kuchnię zamierzałem zrobić sam, ale... 1. Totalny btak wolnego czasu i mam pewne wątpliwości czy do przeprowadzki dostanę urlop. 2. Do końca nie wiem czy bym podołał .
Żona przegląda sklepy internetowe i strony producentów. Typy zmieniają się częściej niż liczby w totolotku, ale powoli wyłąnia się jakiś obraz... Faworyt TEKA przeistoczył się w ELEKTROLUXA. Zobaczymy na czym skończymy .
W międzyczasie żona manierzyła producenta mebli kuchennych w Mrowinie (namiar zdaje się z postów Lukrecji). Zapadłą decyzja o wyprawie zwiadowczej połączonej (a jakże, zero pustych przebiegów) z misją poszukiwawczą paneli podłogowych. W zasadzie mamy swój typ (PERGO) ale pozostaje jeszcze wzór. Żonie marzy się jakaś wiśnia, ale co będzie to się okaże.
Ranek zaczął się optymistycznie - leje aż miło. Leżę w łóżku i myślę jak by tu przekonać żonę o zarządzeniu wakacji? To chyba nierealne. Mimo tródności z załatwieniem opieki nad dziećmi - z nimi nie sposób załatwić cokolwiek) słyszę, że urobiłą teściową (moja mama ma brak wolnych miejsc - goście) żeby zaopiekowałą się naszymi nadwyraz "spokojnymi" dziećmi. Sprawa przesądzona - jedziemy choćby kamienie z nieba leciały. W przelocie widzę na stacji benzynowej kolejną podwyżkę Czemy tak "mało"
Podróż w zasadzie mija szybko. Miejscowość znam tylko z dawnych czasó z okien pociągu, jednak okazuje się, że poszukiwana ulica jest od strony z której jedziemy. Deszcz pada... wchodzimy do przyjemnego biura. Siedzi jakaś pani, druga stoi i ostro dyskutują z panią przy komputerze i panem (chyba szef). Po chwili już wiem, że to mama z córką wybierają dla córki kuchnię. To nie ich pierwsza wizyta... . Facet (mąż córki) to wyraźny szczęściaż. Nikt go się nie pyta co sądzi o tych czy innych frontach lub jakie mają być szuflady... Już widzę spojrzenie mojej żony jak to przeczyta Znowu bez obiadu
W końcu przychodzi nasza chwila. Wyjmujemy moje wczorajsze szkice, chwilę tłumaczę pani co miałem na mysli i.... nasza kuchnia powoli pojawia się na ekranie komputera. Najpierw ściany, potem nieśmiało wkraczają meble. Żona zgłąsza swoje propozycje, pani sprawnie poprawia coś w komputerze i po nawet nie godzinie jest pierwsza wersja.... hmmm no całkiem ładnie, ale to nie wszystko. Zaczyna się zabawa koncepcyjna, przesuwamy zmywarkę, jakieś szafki, widzę, że żona ciągle niezadowolona z efektu. W międzyczasie wybieramy fronty - znaczy się ja w końcu akceptuję wybór zony... (oj znowu mi się dostanie). Drzwi fornirowane olchą wybarwione na jakiś ciemny kolor... No wygląda to ładnie, a że fronty są mydełkami powinny być praktyczne. W międzyczasie trwa rozmowa na temat sprzętu. Pan nie może znaleźć w katalogu tego co wybrała żona. Są podobne, ale nie to samo (co do literki) Pan wysnówa tezę, że może to być model robiony na takie sklepy (może mieć mniej funkcji dla zbicia ceny - czy słyszeliście podobne opinie bo nie wiem co o tym myśleć?). W końcu "rodzi" się kuchnia. No całkiem całkiem. Teraz czekamy na wstępną cenę. Po dłuższym liczeniu i wyborze okuć cena oscyluje między 5-6 tysięcy z dowozem i montarzem. Jest to cena samych mebli bez kuchenki, zmywarki itp. Cena miło nas zaskakuje - jednak termin oczekiwania minimum 6 tygodni od podpisania umowy. Zadowoleni pędzimy do Poznania oglądać panele. Tu dość szybko wybór pada na http://www.sklep.nobless.pl/towar.php?t=86" rel="external nofollow">Dąb z Virginii PO 24802. W trakcie rozmowy pytam panią (bardzo miła obsługa - sklep z linku) czy może polecić coś innego. Ona z rozbrajającą szczerością mówi, że klienci którzy mieli już PERGO niezbyt chcą zmieniać firmę, tak są zadowoleni. Hmmm taka dobra . Takie przynajmniej słyszeliśmy opinie - oby się sprawdziły.
Po tym wracamy do domu odwiedzając Leroy Merlin. Ja kupuję butelki do wina (w końcu trzeba je rozlać ) i szukam mosiężnych wkrętów na potrzeby wykańczania drzwi wewnętrznych. Żona jakoś dziś nie ma sprecyzowanych tematów do zwiedzenia. Na koniec kupujemy najtańszą farbę emulsyjną. No 19 zł za 10l? Mam nadzieję, ze do gruntowania się nada choć brat się śmieje, że może odpaść razem z tynkiem. Koniec i kropka wracamy do domu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia