Dziennik Budowlanej Jones
Milczenie owiec czyli golono, strzyżono… - cz. 3
Tenże sam maj 2003, stan jak wyżej tylko gorzej
Regenerujemy się po ataku Kannibala-Hannibala. Boli jak diabli. Zwłaszcza na honorze. Trzeba było gadzinę zbluzgać, gębę natrzeć pozwem i za jaja do sądu zaciągnąć. Ale co tu kryć: mamy dość. Ja i Misiaczek chcemy już tylko zacząć budować się na naszej ziemi i nie stracić więcej mamusinych pieniążków. Co z tego, że wygramy za lat kilka, skoro oskubią nas hieny prawnicy a wcześniej pozabijamy się w naszej 30 m2 klitce nie mówiąc już o naszych gryzących się kotach. Sąsiad myśli podobnie, choć się jeszcze odgraża, Sołtys się we wszystkim z nami zgadza a Młody ma nóż na gardle –bank nie da pieniędzy dopóki działka nie stanie się budowlana.
Cichutko kwiląc zatrudniamy geodetę, który wyrywa nam serce (kolega Hannibala? ) wykrawając z naszych ziem żądane placyki, drogi i pasy pod przyszłą gminną infrastrukturę (wrrr…! ). Nadciąga też Wielki Urbanista, by nas ostrzyc z kasy i jeszcze chce dokładkę. Gonimy dziada!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia