Dziennik Budowlanej Jones
Dziecko Rosemary
Ciągle ten sam maj 2003
Stan: okrojone działeczki i krwawiące sercducha, alkohol na znieczulenie w ilościach gorszących
Jest! Narodził się! Po długim porodzie przez cesarskie cięcie świat ujrzał nowonarodzony Plan Miejscowy. Wypieszczony i ponoć zgodny z normami unijnymi – cokolwiek to znaczy. Ale co tam! Najważniejsze, że wreszcie jest. Pochylamy się nad dzieciątkiem, cmokamy, gruchamy, a tiu-tiu!, a gu-gu-gu! … Ale zaraz! Coś jest nie tak! Dziwny ten noworodek, niepodobny do innych. No, unijny pono, ale czemu zaraz tam gdzie głowa to nogi i odwrotnie? I czemu kulawy? A oko czemu kaprawe? A uszy po kim takie spiczaste?
- Kur…a mać! – obwieszczamy po bliższym się zapoznaniu.
Mać czyli Frakcja Jurassic Park jest zachwycona maleństwem: tuli je, kołysze, czule głaszcze, na nas warcząc nienawistnie:
- Że co się nie podoba? Że 25 metrów nieprzekraczalnej linii zabudowy to kuriozum jakieś? A co, ziemi macie za mało? Nie, nieuki jedne, to u nas NORMALNE! Zapamiętajcie sobie i pocałujcie bobasa!
Cóż przyjedzie domy stawiać na środku działki, choć mi i Misiaczkowi to ganc-e-gal, bo nasz i tak tam miał stać co by widoku na Ślężę nie zasłaniać, ale innych żółć zalewa.
- Że wjazd od strony drogi prywatnej, chociaż od gminnej lepiej i łatwiej? (to do Sąsiada i Młodego). No coż, nie na każdego taki zaszczyt spada. Dary dla małego przynieśliście? Nie? No to już wiecie dlaczego!
- Że garaż 35m2 za mały? U nas ludzie biedni, na dwa samochody ich nie stać i was też nie będzie, oj nie, już my o to zadbamy! No dalej, buzi dla oseska!
- Że paliwo ekologiczne a wokoło wędzarnie, gumiakarnie i inne spalarnie śmieci. Nooo, od kogoś musimy zacząć, nie? Idźcie sobie już, ludzie, idźcie. Dziecko chce spać a mamusia ma roboty wiele!
Ów cudny Plan, ukochany przez jego rodzicieli w miarę dojrzewania, rozpuszczony ponad miarę, weźmie bejzbol-pałę i nie jeden raz nas jeszcze zdzieli. Niestety.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia