Dziennik Budowlanej Jones
Matrix
Dywagacje ponadczasowe choć anno domini 2003
Dnia pewnego dzwoni moja przyjaciółka i płacze (to ta co się przez budowę rozwiodła!). Dwa lata temu sprzedała mieszkanie na spółkę z eksiem, oznajmiła Urzędowi Skarbowemu, że zamierza przeznaczyć pieniążki na zakup nowego lokum po czym wpłaciła je na nowobudowane mieszkanko spółdzielcze.
Wydaje się wam, że rzeczywistość, którą postrzegacie jest taka prosta? To samochód, to skwerek, a to dom? Nie moi drodzy, to jedynie złudzenie. Gdzieś tam poza ową iluzją istnieje prawdziwy świat, gdzie władzę dzierżą wrogie ludzkości instytucje, tworzącą własną, nie zawsze zrozumiałą przez maluczkich, rzeczywistość. Żyjemy sobie szczęśliwi i nieświadomi aż pewnego dnia nas dopadają.
Wielki (U)Szu do mojej przyjaciółki:
- Cing ciang ciong! Wy nie mieszkać w mieszkanie. TBS nie być mieszkanie. Wy oszukać Wielki (U)Szu! Wy płacić haracz i karne odsetki. Sybko! Jus! Cing ciang ciong!
- A gdzie ja niby mieszkać...eee... tfu! mieszkam? - zapytuje przyjaciółka.
Wielki (U)Szu nadal w ten sam deseń, po mandaryńsku:
- Nie w mieszkanie! Nie! Płacić! Cing ciang ciong!
Coś mnie tyka. Zaraz, moja mamusia też takie oświadczenie złożyła! No, ale my budujemy dom, prywatny, nie żaden spółdzielczy, zatem żadnych problemów nie będzie, o nie. Nie?
Wielki (U)Szu:
- Cing ciang ciong! Wy budować dom? Dobzie! Okei! Nie płacić! A na jaka działka?
Zamieram w progu.
- A co to ma do rzeczy? – pytam. – No, kupiliśmy rolną…
Wielki (U)Szu:
- Cing ciang ciong! Wy nie budować dom! Na działka siedliskowa nie być dom!
- A co niby? Lepianka? – nie wytrzymuję, bo przecież chcieliśmy budować siedlisko, lecz gminne dinozaury wniosły veto.
Wielki (U)Szu nadal po swojemu:
- Nie dom! Na siedlisko nie być dom! Wtedy wy płacić! Haracz i karne odsetki! Cing ciang ciong!
Jadę i mijam po drodze siedliska a na nich budynki: cztery ściany, okna, dach. Niby domy a jednak złudzenie. Ciekawe, czy ich właściciele o tym wiedzą?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia