Dziennik Budowlanej Jones
Iniemamocni
Prawie koniec wakacji (błeeee…)
A my szalujemy, szalujemy i… wciąż szalujemy. Aż się Sąsiad Zza Płota zainteresował co my tak w tej dziurze robimy, bo całe boże dnie tylko nasze czupryny znad zwałów ziemi wystają. Czyżbyśmy próbowali dotrzeć do jądra Ziemii? A może skarbów szukamy? A te dechy po co? Domek na palach będzie czy jak? Na wieść, że męczymy się z ławą fundamentową, a może bardziej na widok naszych spoconych i umęczonych gębuś oświadcza, że jak tak, to pożyczy nam gotowe szalunki. Przystajemy chętnie. Następnie Misiaczek pół dnia wozi autkiem owe szalunki. Za to ustawiamy je piorunem, Potem podsypka i można przystąpić do skręcania zbrojenia. O ta robota podoba mi się bardzo! Takim zajefajnym zakrzywionym urządzonkiem zakręcam drut wiązadełkowy na strzemiączkach (Ha! Jakie fachowe określenia, co nie?!). Cień od budy pozwala mi zachować resztki skóry a może nawet ratuje przed rakiem. Do tego wieje wiaterek, mineralna nie smakuje jak ciepła zupa. Żyć nie umierać! Nawet do porannych pobudek jest się w stanie człowiek przyzwyczaić.
No i dnia pewnego zbrojenie gotowe! Przybywa betoniara i lu! Zalewa betonem całą naszą robotę! Kurde, to po co my tak się dwa tygodnie męczyliśmy?
Ale zaraz patrzę i co widzę? Jejku! Toż to zarys naszego domku! O, tu będzie jadalnia w wykuszu! A tam kuchnia! A tutaj salon!
Zaczęłam już meblowanie!
A oto pierwszy efekt działań Iniemamocnych:
http://foto.onet.pl/upload/0/94/_391806_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/0/94/_391806_n.jpg
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia