TYMIANEK - to nasz własny dom!
Jeszcze miałam wspomnieć o smuteczkach
Dwie żywe istoty, które brały udział w ubiegłorocznych sierpniowych pracach ziemnych, nie żyją.
Mój wujek Jasiu [*], który nam pomagał ogarniać działkę, robic taras i ogrodzenie, zmarł na raka płuc trzy dni przed Bożym Narodzeniem. Bylismy w olbrzymim szoku, ponieważ o tym że jest chory dowiedział się prawie miesiąc przed smiercią. Generalnie lekarze wiedzieli, ze nie ma możliwości żeby go wyleczyć i chyba to była najgotsza myśl jaka mu towarzyszyła w ostatnich dniach na ziemi, wiedział że odchodzi.
"Kochani jeśli palicie papierosy, zróbcie wszytko, żeby rzucić" - to były jego jedne z ostatnich słów jakie powiedział do najblizszych.
Do mojego męża i mamy to nie dotarło... palą nadal.
Druga smutna wiadomość dotarła do mnie 17 maja 2008, mój kot został przejechany przez samochód. Strasznie mi było przykro, bo nie wychodziła prawie w ogóle na dwór, siedziała zwykle w domu, ale rano 15 maja kiedy jadłam sniadanie na tarasie, Klara mi towarzyszyła, póżniej pobiegła za ptakiem i już nie wróciła. Szukałam jej przez dwa dni. W końcu sasiad się zlitował nad moim zdartym gardłem i powiedział mężowi, że widział podobnego kota na ulicy obok, gdzies koło rowu. Witek nie powiedział mi tego samego dnia, dopiero nastepnego gdy wrócłam z zajęć. Straszny dzień. Nie lubię jak ktos ode mnie odchodzi ;(
Ale właśnie tego dnia kiedy dowiedziałam się że Klara została przejachana, dostałam sms-a od mojej siostry "urodziły się nam 2 małe koteczki". I dziś jeden z tych małych kociąt jest u mnie i rozbija wszytkie szklanki leżące na stołach.
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img228.imageshack.us/img228/5629/dbeztytuuam5.jpg
KLARA [*]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia