Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    100
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    107

Pod górkę, czyli dziennik Anisi


Anisia3

568 wyświetleń

Jak sobie przypominam co przeszłam, żeby zdążyc z papierkologią na macierzyńskim to jeszcze mi sie słabo robi. Oczywiście nie zdążyliśmy. Dokumenty były gotowe dopiero w połowie kwietnia, czyli o póltora miesiąca za późno.

 


Nie muszę chyba mówić co w tym czasie robiłam. Pozwolenie dostaliśmy w połowie maja i jeszcze trzeba było czekać na uprawomocnienie, bo budujemy w granicy działki. Coś jak bliźniak. Dom sąsiada stoi już ze 20 lat.

 


W czerwcu złożyliśmy dokumenty do banku o kredyt. Tu cudem się udało. Załapaliśmy się na bezproblemowy kredyt we frankach, bo chociaż umowę podpisywaliśmy w lipcu, to liczył się termin złożenia wniosku.

 


No i pod koniec lipca ruszyliśmy. Nie. Nie bez problemów. Mialam umówionego faceta od fundamentów i przyłączy- gazu i kanalizacji. Przychodzi termin, dlaiśmu mu klucz od działki, chciał 2 tys. zaliczki. Zgodziliśmy się Chyba na mózg nam padło. Ale znów Bóg nad nami czuwał. Mieliśmy przywieźć mu pieniądze na działkę. Przyjedżamy, a tu nikogo ani śladu. Dzwonię. Nie odbiera. Znowu dzwonię. Już miałam się wyłączyć jak odebrał. Spadł z mostka dzień wcześniej i stłukł sobie rękę. Jutro zaczyna.

 


Niestety, nie zaczął. Dzwonię. Ręka mu bardzo spuchła, jest w przychodni.

 


Na trzeci dzień już sam zadzwonił, że w mostku był gwóźdź i to na ten gwóźdź się nabił. Przez dwa dni dawali mu leki na co innego, a tu nagle zakażenie krwi się wdało. Biedaczysko. Na pewno w piątek, czyli piątego dnia od kiedy miał u nas robić, zacznie. Nooo. Ale nie zaczął. Dzwoniłam ze 30 razy. wysyłałam SMS-y. Nic. Napisałam mu, żeby zwrócił klucze do działki i projekt. Też zero odzewu. Znalazłam inną ekipę. Zaczną w ciągu tygodnia. Hurra! Rzeczywiście zaczęli. Drugiego dnia o mało nie wysadzili w powietrze naszego budyneczku i domu sąsiadów.

 


Gotowali sobie coś na swojej butli gazowej i rozsczelniła im się. Rzucili ją pod drzwi naszego garażu, obok siatki. Sąsiadka siedziała z dzieckiem w pisakownicy i zobaczyła, że się pali. A te barany zamiast ich uprzedzić, zwiali na ulicę i tam czekali na straż pożarną. Dobrze, że przynajmniej ich powiadomili.

 


Przyjeżdżamy nadrugi dzień, a tu nikogo nie ma. Furtka otwarta. Dopiero sąsiedzi nas zawołali i opowiadają całą historię.

 


Zadzwonilismy do ich szefa, przyjechał. Też nic nie wiedział. Okazało się, że murarze uciekli nad ranem do siebie w lubelskie. Szef dał kolejną ekipę juz na drugi dzień. Uff, jestem zła jak sobie to przypominam. Musze sobie zrobic przerwę. [/url]

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...