Pod górkę, czyli dziennik Anisi
Tadamm!!
Myślałam, że ten moment nie nastapi nigdy. Fundamenty czekają od pół roku i nic. Miało byc przed świętami. I też nic. Potem kolejny termin. Między świętami Nowym Rokiem. Oczywiście znowu nic. Mój kierownik powiedział, że ma wolne i juz w tym (czyli tamtym) roku nie pracuje.
Dzisiaj rano dzwoni i pyta czy przyjadę na działkę, bo chce być w tym czasie. Oczywiście wiedziałam, że miał być dzisiaj, ale bałam się myśleć co może się wydarzyć.
Wypiłam w domu kawę, poszłam do męża po samochód i pojechałam. Zajeżdżam kilka minut po południu i taki oto widok zastałam.
http://images4.fotosik.pl/278/3a40c6592deea160med.jpg
Aż miło było patrzeć.
Daszek miał zdejmować mój mąż. Tak się umówiliśmy, żę przed stawianiem ścian, roboty przygotowawcze zrobimy sami. Ale ponieważ opóźnienia juz przeszły same siebie. Na początku grudnia powinny być gotowe ściany i ich montaz miał się zacząć około 7 grudnia - najpóźniej - to kierownik sam z siebie zaproponował, że w ramach rekompensaty rozbiorą ten daszek.
I jeszcze jedna niespodzianka. Stropodach miał byc drewniany. Chłopaki zerwali pokrycie i jakieś dechy, ja juz piojechałam do domu, bo strasznie przemarzłam na działce i w drodze złapał mnie telefon od kierownika.
- Strop jest żelbetowy, w bardzo dobrym stanie. Co robimy? Zrywamy czy zostawiamy, co skutkuje tym, że pomieszczenia pod nim będą miały 2,40 m wysokości zamiast planowanego 2,50.
Szybka konsultacja z mężem i decyzja, że zostawiamy. W tym miejscu będzie wejście, wiatrołap, ubikacja i pokoik może dla gości, może coś na kształt gabinetu.
Jak bardzo się cieszę, że wreszcie coś się dzieje! Chce mi się tańczyć z radości.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia