Pod górkę, czyli dziennik Anisi
YES! YES! YES!
Dzisiaj przyjechaly ściany! Wreszcie się doczekaliśmy. Jak tylko mąż odwiózł naszą córkę do przedszkola od razu chcialam jechac na budowę. Mieli robic juz od godz. 8. A tu juz po 9. Niestety, maluch zasmarkany, kaszle. Trzeba iść z nim do lekarza. Zadzwonilam i o dziwo! były jeszcze na dziś miejsca, nie trzeba sterczeć aż wszyscy wejdą i pytać czy nas lekarz przyjmie. Wizyta na 12.10.
No, to ja zdążę na budowę. Mąż do mnie z pretensjami, bo może mieć lada moment dostawę, a co Piotrusiem. Przecież na budowę w taką pogodę go nie zabiorę. Na dodatek chorego. Męża z nóg zwaliło. Ale co tam jego dostawa, przecież nasz dom ważniejszy. Traf chciał, że przyszła wiadomość, żę dostawa zaraz.
- Ubieraj Piotrusia, odwieziesz nas do sklepu i pojedziesz na działkę - zadecydował mój chłopina. Przecież i tak bym pojechala.
Jak dojechalam było juz dobrze po godz. 10. Patrzę dźwig stoi już na działce, a na ulicy samochód z naszymi ścianami.
Wchodzę do domku, bo na zewnątrz byl tylko dźwigowy i stwierdził, że kierownik pojechał do sklepu, zaraz będzie. W środku chłopaki gotują sobie wodę na herbatkę i mówią, że samochód nie może wjechać na działkę, bo się zakopuje. Normalnie to już by kończyli robotę do tej pory. W dwie godziny?
Przyszedł nasz kierbud, przyniósł bułki i kiełbaskę. Zły jak diabli. Musial zamówić drugi dźwig. Będą ściany przenosic na dwa dźwigi, bo samochód nie podjedzie, a nasz domek w głębi działki. Z uśmiechem powiedzialam mu, ze to kara boska. Mógł tak długo nie czekać z tymi ścianami. Po drodze jakieś fuchy robił, inne domki, to teraz ma za karę. Musi zapłacić za dwa dźwigi, bo ja juz sie tym nie martwię. Mam umowę podpisaną na usługę i kwotę znam z góry.
Jak będą stawiać piętro to utwardzi wjazd jakimiś płytami, bo na drugi dźwig już go nie stać.
No dobra, czekamy na tendźwig ponad pół godziny. Jedzie do nas około godziny. Nie mogłam dłużej tam siedzieć, bo trzeba z maluchem jechać do lekarza. ZA dwadzieścia dwunasta wyjechalam z działki. Po dziecko do męża i do przychodni. Trochę się spóźniliśmy, ale było mało ludzi. Piotruś jest niemożliwy. Zaczepia wszystkich w przychodni. Podchodzi do miłego pana, o mało nie zabrał mu telefonu komórkowego z ręki. To jego ulubiona zabawka. :)
Jak wyszliśmy z przychodni dochodziła pierwsza. Maluch zmęczony, to mi zaśnie w samochodzie. JAdę na działkę. :)
Przy wjeździe na osiedle widać, że coś się dzieje. Dźwig wystaje nad zagajnik dzielący moją uliczkę od dużej ruchliwej drogi.
Rzeczywiście, jak przyjechałam to dwie ściany juz były na swoim miejscu.
A teraz juz prawie nie będzie gadania. Za to przyspieszony pokaz montażu naszych ścian.
A jeszcze słowo. Jak wyjeżdżałam to były podkładki na których miały stanąć ściany. Aż dech mi zaparło jak zobaczyłam te podkładki. Jak pudełko od zapałek. I na tym ma stanąć tona albo i dwie? A najcięższa ściana szczytowa waży 4 tony.
http://images11.fotosik.pl/20/408d6038a1afd0cb.jpg
A teraz jak montowali ściany:
http://images12.fotosik.pl/13/d5c51b3d3bade76d.jpg
Tu jeszcze czekają na ulicy.
A taki widok zastałam po przyjeżdzie na działkę półtorej godziny później.
http://images12.fotosik.pl/13/fc3eeafa746a222e.jpg
A tu dwa dźwigi podają sobie elementy. Jeden z chłopkaków nieźle sobie radził. Trzymał się tych łańcuchów dźwigowych jak małpa.
http://images14.fotosik.pl/21/568bd436e4c6847d.jpg
Jedzie sobie ścianka nad naszym ogródkiem.
http://images13.fotosik.pl/13/7d7c49c529529368.jpg
I przyjechala na miejsce. To będzie ściana między salonem a kuchnią, taką półotwartą.
http://images13.fotosik.pl/13/3dd6d2c193ade372.jpg
Okazało się, że jest za długa. Kierownik dał ciała i nie zmierzył dokładnie przed oddaniem projektu na produkcję. No to sobie chłopaki sciankę przycięli.
http://images14.fotosik.pl/21/f85f9cb70581791f.jpg
Postawili ścianę i nagle facet zaczyna wiercić mi dziurę wiertarką. W mojej ścianie. Drugi biega z wiaderkiem i kielnią i pod tą ścianę wali zaprawę, ze tylko świst. I już nie widać pudełeczek od zapałek. A te dziury jak sie okazało konieczne. Coby się nie zawaliło.
http://images14.fotosik.pl/21/f84172bf016f3288.jpg
Samo montowanie jednego elementu nie trwało dłużej niż 10 minut. żałuję, że nie sprawdziłam dokładnie czasu. Ale jeszcze będzie piętro.
A tu kolejna jedzie na swoje miejsce.
http://images14.fotosik.pl/21/92a597486cb7556a.jpg
Ale na tym się skończyła moja dzisiejsza obserwacja, bo Maly się obudził. Upłakał się jak nie wiem, bo chwilę siedział w samochodzie zanim do niego przyszłam. Jeszcze wypatrzyliśmy ślimaka, który wylazł spod ziemi, bo przecież przyszła wiosna i do domu. Ciąg dalszy jak zastygnie strop.
[/url]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia