Pod górkę, czyli dziennik Anisi
Było do przewidzenia, że coś musi nawalić i to szybko. A już miało byc "z górki".
Otóż dzwoni dzisiaj do mnie nasz kiero i mówi, że są kłopoty z odebraniem ścian poddasza. Bo w fabryce chcą, żeby zapłacić. No dobrze, ale jak to mam zapłacić z góry - myślę sobie. Przecież mam czas 7 dni od wystawienia faktury. A to dopiero po ich zamontowaniu. Więc o co mu chodzi?
Głośno mówię: Ale co ja ma zrobić?
- Jak to co? Zapłacić pani Aniu.
W piątek rano poszedł przelew tzn. ja go zrobiłam przez internet. Do poniedzialku w południe z pięć razy pieniądze powinien mieć na koncie. A on mówi, ze nie ma. Pół godziny wcześniej sprawdzał.
No dobra, będę wracać z działki, na którą musiałam się pofatygować, bo pan z banku przyjechał ocenić, czy możemy wziąć kolejną transzę, to sprawdzę w banku co się dzieje.
A w banku niespodzianka. Pieniądze gdzieś wiszą, bo ja mam je w środkach nierozliczonych. Ale ja już nie mam do nich dostępu, a przelew nie poszedł.
Przy tak dużych przelewach jakiś konsultant z banku powinien zadzwonić do mnie albo w jkaiś inny sposób się skontaktować, żeby potwierdzic przelew. I co? I nic. Od piątku i cały poniedzialek zero kontaktu. Bardzo mnie cieszy, że bank tak się martwi o moje - czytaj moich pieniędzy - bezpieczeństwo, ale szkoda, że ja już ich nie mam na koncie. Kiero też nie. To kto je ma? Kto obraca przez kilka dni kasą?
Nie wiadomo, czy przelew jutro do niego dotrze. A efekt jest taki, że jutro mieli montować poddasze, ale nic z tego nie będzie, bo nie ma kasy. I kogo mam za to powiesić?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia