Pod górkę, czyli dziennik Anisi
Od wczoraj jesteśmy biedniejsi o duużo pieniędzy. Ale za to bogatsi o nowe rzeczy. Właściwie to zapłaciłam przywiezioną wcześniej dachówkę, czyli tu uregulowana płatność. I zamówiliśmy okna. To będą piękne okna. Profil salamander, w dwustronnej okleinie. A co? Skoro nie mogę mieć mercedesa na czterech kółkach, to niech chociaż będzie merolek w oknach. A my nadal będziemy jeździć rzężącym uniakiem. On pewnie kiedyś się rozleci w trakcie jazdy. Co wichura przechodząca nad Polską to proszę wszelkie możliwe siły, aby jakieś drzewo na niego spadło. I nic.
A wracając do okien to bardzoi się cieszę, że taka podjęliśmy decyzję. Przez kilka ostatnich dni woziliśmy dachówkę w samochodzie. Wysiadamy z samochodu, dachówka pod pachę i do salonu okiennego. W trzech miejscach dostaliśmy wycene od ręki, w jednym pani sprawiało to problem. Miała w ubiegłym tygodniu przysłać mailem wycenę. Nie przysłała. Nie to nie. Jak zobaczyliśmy okna w Abateksie, pięknie zaokrąglone, to juz nam się nie podobaly inne. Dla spokoju sumienia sprawdziliśmy jeszcze ceny w jednym salonie. Chcieli raptem 1000 zł mniej za wszystkie okna, ale kształt profilu dużo brzydszy. I jeszcze chiclei, aby dopłacić 30 zł za klamki w kolorze starego złota. W Abateksie klamki dostaliśmy gratis. Tak więc wczoraj podpisaliśmy z nimi umowę.
Właśnie wróciłam do domu Z Matki Polki, gdzie byłam z Sarą u okulisty, otwieram pocztę i co widzę? Pani, której w ubiegłym tygodniu nie chciało się przysłać wyceny, wreszcie wzięła się do roboty. Trochę późno. Ale to nic, bo i tak byśmy od nich nie kupili. Cena zwaliła mnie z nóg. 3 tys. zł więcej niż za naszego salamandra.
A dzisiaj jeszcze czeka mnie rozmowa ze stolarzem. Kilka lat temu robili nam regał na książki na całą ścianę. Świetnie trzyma się do dziś. Dobrze, że przypomnialam soibie o tych chłopakach, bo jak zadzwoiniliśmy to okazalo się, zę schody też robią. Przed nami wizja lokalna. Zobaczymy jak wymierzą i co powiedzą. Szczerze mówiąc nie mam już siły na poszukiwanie stolarzy. Jeden z ookolicy wypatrzony na Allegro tym razem nie odpowiada na maile. Chociaż pod koniec roku jeszcze chłoppinie się chciało coś skrobnąć. Drugi (sąsiad z naszego przyszłego osiedla) ma kłopoty z pamięcią. Najpierw się dziwi, że już chcę zamawiać schody, chociaż robią dopiero dach. Potem umawia się i zapomina zadzwonić. W ogóle to twierdzi, że bylismy umówieni na inny dzień. Odpuściłam go sobie, bo jak na dzień dobry zaczyna tak ściemniać to co będzie jak przyjdzie do roboty?
Trzeci - stolarz z polecenia - odesłał mnie za pół roku.
- Tak jestem zawalony robotą, że nie moge przyjąć zamówienia - mówi.
- Za pół roku mam zadzwonić i pytać czy znajdzie pan czas? - nie bardzo mogłam pojąć o co mu chodzi.
- No może pani zadzwonić w maju... albo pod koniec kwietnia...
Powiedziałam, że dobrze, ale nie mam zamiaru czekać. A nuż się zbiesi (Wilk w końcu) i powie, że teraz to on przyjmuje zapisy na 2010 rok? A ceny też ma kosmiczne. Jak podpytałam go, to za schody sosnowe chce tyle co inni za dębowe lub bukowe.
Do trzech razy sztuka... a za czwartym nauka.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia