Pod górkę, czyli dziennik Anisi
Wiosna! cieplejszy wieje wiatr!
Czuje się już wiosnę w powietrzu. Nic nowego pachniało nią z miesiąc temu, a co dopiero dzisiaj. Słońce świeci od rana i tak jakoś optymistycznie nastraja.
A ja dzisiaj tak mało budowlano. Kilka dni temu byłam z moją Sarą u okulisty. Pani kolejną wizytę wyznaczyła nam pod koniec wakacji albo na początku roku szkolnego.
- JAk Sara będzie szła do zerówki - powiedziała. Głośno wypowiedziana myśl jest taka jakby bardziej jasna i oczywista. Po prostu jest. Okulistka uświadomiła mi, że moje dziecko od września idzie do zerówki. Niezła mamusia ze mnie. Właściwie to jak o tym wiedziałam, ale jakoś tak odsuwałam tę myśl, bo przedszkolak jest takim fajnym dzieckiem. A uczeń już mniej? No jakoś tak chciałam, żeby to przedszkole trwało i trwało...
Jak już została to zarówka głośno wypowiedziana, to znów mnie oświeciło, że musimy się spieszyć. Żeby Sara poszła do zerówki w nowym miejscu. Nie wiem, czy tam zerówka jest w przedszkolu, czy w szkole, ale nie chcę jej przenosić w środku roku szkolnego. Tak więc musimy z przeprowadzką zdążyc przed wrześniem. Chcialabym, żebyśmy już na lato zamieszkali w domku. Najpóźniej do końca lipca. I mamy wyścig z czasem. Po raz kolejny. Mój dziennik powinien nosić tytuł "Wyścig z czasem" albo mieć przynajmniej taki podtytuł. Bo toi już po raz trzeci od kiedy zaczęliśmy naszą przygodę z budową, będziemy ścigać się z czasem.
Pierwszy raz to było przy zakupie dzialki. Wtedy szukaliśmy domu. Jednak nie znaleźliśmy, ale napatoczyła nam się ta działeczka. Trzeba było więc zdążyć z formalnościami przy zakupie przed moim porodem. Udało się. Potem był wyścig z załatwieniem legalizacji przyłącza wody. Tu niestety trafilismy na s.... w nadzorze budowlanym i ten spowalniał wszystko jak tylko mógł. Aż skończył mi się macierzyński. Wtedy wydał nam zgodę na użytkowanie czy jak to się tam zwie. Tak więc rozpoczęliśmy procedurę z pozwoleniem na budowę - wyścig nr 3. Panie w delegaturze nawet sprawnie to załatwiły, ale jako, że budujemy w granicy działki to i tak musiało się odleżeć dwa razy po 14 dni od momentu jak sąsiedzi dostaną zawiadomienia o naszej budowie. Czyli ja na urlopie, a później na zwolnieniu i jednocześnie wyścig nr 4 o kredyt. Dopóki mam udokumentowane dochody, bo jak będę na wychowawczym to już dochodów zero. I nici z kredytu. Znów cudem się udało. Teraz rozpoczynamy kolejną, mam nadzieję, że ostatnią gonitwę - nr 5. Musimy zdążyć do lata.
A sporo roboty zostało. Ścianki działowe na piętrze, ocieplenie, okna, drzwi, taras przed wejściem do domu, podłogi i schody, przynajmniej kuchnia i jedna łazienka na górze oraz ze dwa pokoje, żeby jakoś dało się zamieszkać.
Czy ktoś będzie za nas trzymał kciuki? [/url]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia