Pod górkę, czyli dziennik Anisi
Wczoraj przywieźli nam rynny Trzeba juz było je założyć, oczywiście te rury w dół, bo na dachu to mamy zrobione razem z dachem, żeby deszcz nie zniszczył elewacji. Któregoś dnia lało jak z cebra, dom juz ocieplony i założona siatka z klejem i na to wszystko leje sie woda strumieniem z dachu. Teraz jak mamy juz tynk to szkoda by było. No więc przywieźli rynny, wszystko super, a dzisiaj rano dzwoni Sławek i tak: trzeba dokupić 8 złączek do rynien bo kolanka, które mamy są niedobre. Skończyli ze stryropianem, którego codziennie brakowało albo dla odmiany kleju do siatki - też po worku czy dwóch dowoziliśmy - to zaczęło się co innego. Rynny to nie wszystko. Brakuje podbitki 9 metrów. A to akurat liczył Sławek. I kawałka startówki do podbitki. Nie mam już siły. Czy to się nigdy nie skończy?
Na dodatek nie mogę znaleźć stolarza, który by nam zrobił schody. Albo trafiam na takich, co nie mogą wziąć wymiarów dopóki nie ma docelowych podłóg (gdyby wszyscy tak chcieli czekać z każdym wymiarem, to budowa trwałaby 10 lat), albo mają ceny z kosmosu. W sobotę był u nas stolarz, wymierzył, chcieliśmy schody pełne samonośne i po wstępnym rozeznaniu na forum wychodziło, że takie będą kosztować około 7 tys. zł. A ten rzucił cenę 8,5 tys i to jeszcze za schody ażurowe. Niestety, schody to taka rzecz, że nie da się tego zrobić samemu Chociaż są tu na forum tacy mistrzowie, co wkurzeni na wyceny fachowców sami zbudowali schody. Ale tego akurat mój mąż się nie podejmie. Może i dobrze, w końcu będą po nich biegać dzieci.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia