Pod górkę, czyli dziennik Anisi
Taka refleksja mnie dziś naszła: że my budujący to nie wiemy czego chcemy. Wściekaliśmy się na chłopkaów jak musieliśmy im co dzień dokupować po wokrku kleju do siatki albo do styropianu. Wściekaliśmy się na jak zabrakło kleju do bk. Tu właściwie nie na nich tylko na skład, który za mało wyliczył. Ale chłopaki później też źle wyliczyli, bo parę dni temu zabrakło mężowi kleju do wymurowania malutkiej ścianki między kuchnią a spiżarnią. Kleju zabrakło ponad tydzień temu, ale nie mamy go do dziś, bo w najbliższych dwóch składach zabrakło.
A, zapomnialam o styropianie, którego zabrakło całkiem sporo, bo około 10 m kw. Też szlag nas trafiał.
O mało nie zabiliśmy chłopkaów, jak okazalo się, że skończyła się podbitka i trzeba dokupić dwa panele czyli 2 m kw.
Wściekaliśmy się, bo to oni liczyli. No to jak wyliczyli? Ciągle musimy czegoś dokupować.
Ale jak wczoraj mąż odkrył w kącie dwa pudełka klinkieru, to dopiero nas trafiło. Sprawdzamy - wszędzie parapety zrobione, nigdzie nie brakuje płytki, a dwa pudełka leżą. No i jak wyliczyli?
Ano właśnie. Tak źle i tak niedobrze.
Dziś na dodatek okazało się, że w starym domku nie wszędzie są wylewki. Byliśmy przekonani, że są zrobione po całości. Tymczasem mąż wywalal stare progi i okazało się, że pod płytkami, które mieli w korytarzyku jest wylewka, ale pod wykładzinami w starej kuchni i pokoju nie ma. Na deski przybita jest płyta wiórowa i na tym były wykladziny PCV. Tam gdzie byla kuchnia, będzie wejście i wiatrołap. To jedyne miejsce w domu, gdzie położymy kafle. I nie wiadomo, co zrobić zrywac wszystko do zera, czy przyklejać na płytę wiórową?
Starej chałupki raptem 30 metrów, a ciągle z nią problemy. I pomyśleć, że chcielismy kupić starą chałupę do generalnego remontu. To byłby dopiero dramat.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia