Pod górkę, czyli dziennik Anisi
MÓJ PIERWSZY RAZ
Dzisiaj po raz pierwszy ugotowalam we własnej kuchni. I nie była to woda na herbatę, gotowana w garnuszku i za pomocą grzałki. Ale bób w garnku na prawdziwej kuchence. Wprawdzie kuchni jeszcze nie ma i na razie oczywiście nie ma warunków, aby się o nią starać, ale mamy płytę kuchenną, którą musieliśmy zakupić. Właściwie to jak się wczoraj okazało nie musieliśmy, ale po kolei.
Otóż kilka miesięcy temu kupiliśmy od forumowicza piec gazowy razem z zasobnikiem i różnymi dziwnymi rzeczami, potrzbnymi do podłączenia. Cena była atrakcyjna, więc długo się nie zastanawialiśmy. Jedyny mankament tego kociołka był taki, że zamontowane miał dysze na propan-butan, a my mamy gaz ziemny. I trzeba było te dysze wymienić. Piec nowy, nigdy nieużywany, więć gwarancja nam idzie dopiero od wczoraj czyli od pierwszego odpalenia kotła przez serwisanta firmowego. Ale... Żeby odpalić kocioł muszą być dysze wymienione. Żeby wymienić dysze i ustawić piecyk musi być gaz. A gaz można podłączyć jak jest odbiornik. No i sytuacja patowa - odbiornik jest a jakoby go nie było. Zdecydowaliśmy się więc kupić tę płytę trochę wcześniej, bo przecież i tak gdzieś w połowie wakacji tzreba byłoby tego zakupu dokonać. Płytę wybraliśmy już dawno. To Gorenje z dwoma palnikami gazowymi i dwoma elektrycznymi. Tak profilaktycznie, coby nie znaleźć się któregoś dnia bez możliwości ugotowania obiadu. Bo wiadomo - różne rzeczy się zdarzają: a to Ruscy gaz odcinają, a to elektrownia ma kłopoty. Liczymy na to, że obie te ewentualności na raz nie wystąpią.
Kiedy wczoraj przyjechali panowie z gazowni okazało się, że jednak mogą podłączyć gaz i zainstalować licznik chociaz urządzenie odbiorcze nie działa. Chociaż wcześniej wszyscy nam mówili co innego.
A jako że mieliśmy podłączoną kuchenkę, to zabrałam z domu garnek, bób, zakupiony przez mojego małża dzień wcześniej, a którego nie ugotowałam (bobu oczywiście, nie męża) i ochrzciliśmy naszą kuchnię.
http://images24.fotosik.pl/2/2f403b42fbe8775d.jpg
Chociaż bez soli, to i tak smakowało nieźle.
Teraz mam ogromną prośbę do wszystkich czytających dziennik, żeby się uaktywnili. Bardzo proszę o pomoc i radę. Jakoś w wątku we wnętrzach nie mogę się doczekać, to pomyślalam sobie, że może tutaj ktoś mi pomoże.
Nie wiem jak podzielić ściany w salonie, żeby były tam i tapety i farba. Chcę umieścić na jednej ścianie tapetę, którą widziałam u kasiR. Tapeta biała w drobne, czarne kwiatuszki firmy Rasch. Wymyśliłam sobie, że będzie na ścianie graniczącej z kominkiem. Na zdjęciu jest to ta krótka ściana z oknem na samej górze. I teraz nie wiem, czy farbą pomalować całą sąsiednią dużą ścianę z drzwiami tarasowymi, czy jakoś ją podzielić między farbę i tapetę. Czy dać również tapetę naprzeciwko czy nie? Biję się z myślami już kolejny dzień i nie wiem. Aha, farba ma byc w kolorze morelowym, najlepiej z widocznymi zacierkami. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie. Wpisujcie je do komentarzy.
P.S. Ale ze mnie gapa. Wklejam rzut parteru dla przypomnienia. To duże pomieszczenie po lewej to salon.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia