Pod górkę, czyli dziennik Anisi
Jak to możliwe, że ponad dwa tygodnie mnie tu nie było?
A może postępów za bardzo nie było widać... Teraz chyba też niewiele, ale sobie skrobnę w dzienniku.
Właściwie ostatnie dni to minęły mi na użeraniu się z fachowcami. A to po raz chyba już dziesiąty musiał przyjechać hydraulik na poprawki, a to chłopaki, którzy wykańczają nam klatkę schodową i obrabiają okna znikają na trzy dni... Nie wyrabiam już. Powiedziałam mężowi, że znienawidzę ten dom przez różnych nieszczęsnych robotników. A on na to: a co ci dom winny? No właściwie to chyba nic.
Ale hydraulik to chyba przeszedł sam siebie. Nawet nie jestem w stanie policzyć ile razy już przyjeżdżał po skończonej robocie. Dobrze, że przyjeżdża, bo kasę dostał, to mógłby się już nie pojawić. Ciągle coś nie tak z centralnym ogrzewaniem. A to zawory wstawili nie takie i musieli wymienić, bo miałbym na poddaszu wyjście z podłogi zamiast ze ściany, a to z kaloryfera kapała woda (nadal zresztą kapie), a to daszek od kwasówki nie dojechał. Ostatnio dla odmiany gdzieś przy rozdzielaczach przeciekała woda. Jak zadzwoniłam, żeby mu o tym powiedzieć, to stwierdził, że to przecież nie jego wina. Zaczęliśmy się poważnie z mężem zastanawiać czyja. Może nasza, a może elektryka, no bo skoro nie hydraulika...
W tamtym tygodniu skończyłam szlifowanie belek w pokojach. Nawet zrobiłam fotki, ale niewiele na nich widać, to i nie będę wklejać. Tzn. nie widać, że wyszlifowane, bo belki widać. Już mam tak dosyć tych robót budowlanych, że poszłam do Leroya i zakupiłam tapety do naszej sypialni i do pokoju Sary. Wprawdzie położyć ich jeszcze nie można, ale musiałam kupić coś innego niż klej, kolejny worek Goldbanda, bo akurat zabrakło, czy gipsu. Zdjęć tapet też dzisiaj nie wkleję, ale za to wkleję coś zupełnie innego. Błyskawiczny konkurs.
Co to jest?
http://images27.fotosik.pl/29/d5cfdaab68f3d252.jpg
Kiedy kilka dni temu przesuwaliśmy stalowe dwuteowniki, bo dałam ogłoszenie, żeby je sprzedać. Pod blachą, która zaplątała się między dwuteownikami, oczom moim ukazał się taki widok jak na zdjęciu. Narobiłam oczywiście krzyku na pół osiedla. I tu następuje rozwiązanie konkursu: to mrowisko. Pełno mrówek i jeszcze więcej jaj. Niesamowity widok, jak mrówki zaczęły uprzątać jaja, które nagle zostały odkryte. Wygląda jakby biegały bez ładu i składu, a po 15 minutach mrowisko wyglądało tak:
http://images26.fotosik.pl/29/1c6795dae29911c7.jpg
Zagęszczenia jaj już nigdzie nie było. Pochowane w korytarzach, które bezlitośnie zalaliśmy wodą. Szkoda mi było tych biednych mrówek. Tak pracowały, ale ja ich nie chcę na działce.
Mąż poprzenosił dzisiaj trochę desek podłogowych na poddasze. Nadźwigał się, chociaż mieli nam pomóc ci od klatki schodowej. Niestety trudno na nich liczyć. Pojawiają się i znikają. Ostatnio, właściwie tylko jeden się pojawia. Chyba jest mu głupio, bo nawet go nie op... Patrzył na mnie jak malowałam sobie deski tarasowe i czekał na ochrzan. A ja tymczasem zmieniłam taktykę. Nie drę się. W ogóle się nie odzywam. Aż chłopaczyna w końcu stwierdził, że zabierze się do roboty. Jak powiedział tak też zrobił. Ciekawe, czy jutro znowu się zjawi. A my przez nich będziemy musieli przesunąć montaż schodów.
Dobrze, że pogoda w końcu się zrobiła, bo mogłam przynajmniej pomalować deski na taras. Skakanie po murku jest mało wygodne i niezbyt bezpieczne, bo pod spodem dziura z wjazdem do garażu i trzeba ten taras jak najszybciej zrobić. Pomalowałam kilka desek i tak mnie boli kręgosłup. Nie wiem, jak dam radę ze wszystkimi. A wypadałoby je pociągnąć dwa razy.
Tak wyglądają po pierwszym malowaniu.
http://images28.fotosik.pl/29/4a0b8d8447671ba3.jpg
Prawda, że śliczne?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia